piątek, 15 lutego 2013

Bolesne wspomnienia- Jacek Gajek

Miałem zostać asystentem na mojej uczelni. Wszystko było już uzgodnione i omówione. Poszedłem jeszcze zobaczyć jak żyją moi przyszli koledzy, co czeka mnie.Byłem ciężko rozczarowany.
Przykro mi się dzisiaj przyznać, ale potajemnie, jak tchórz uciekłem z uczelni. Nie widziałem żadnej przyszłości dla siebie i dla już założonej rodziny.
Wspominam mojego serdecznego przyjaciela Jacka Gajka. Wiosną 1982 r.  w czasie obowiązywania stanu wojennego pojechałem do niego, do miejsca internowania niepokornych, do  Strzebielinka.. Zawróciłem. Nawet w pobliże dostęp był niemożliwy. Kilka dni później dowiedziałem się, że Jacek trafił do szpitala w Wejherowie. Pojechałem tam z całą rodziną. Rozmawialiśmy z nim długo. Jacek powiedział mi, że jego współpracownicy  i studenci jednak do niego do Strzebielinka docierali.(Jak oni to robili?) Przez płot konsultowali z nim prace inżynierskie, doktorskie, jego  prototyp najnowszego urządzenia szykowanego na Targi Balt Expo. Jak to się odbywało? Jacek stał z jednej strony ogrodzenia, oni z drugiej. Oni przerzucali detale na jego stronę, łapał, oglądał i radził, w końcu przerzucał na ich stronę. Takie konsultacje prze płot.      Strażnicy nie oponowali. Pomagali, jak mogli. Pomagali łapać i przerzucać.   Rozgoryczony tym, co widziałem i słyszałem, zadałem Jackowi jedno pytanie: - Jacek, dlaczego to robisz? . Odpowiedział:  Mieciu, ja nie dla nich, to dla kraju, dla Ojczyzny. "To" się skończy, a  jakoś dalej żyć trzeba będzie" .                  Do dziś  mam łzy w oczach, jak to piszę, wspominam.
Parę lat potem, po ciężkiej chorobie  Jacek zmarł.  Śladem wspomnień pojechałem zobaczyć jego wymarzony, zbudowany na miarę tamtych możliwości domek letniskowy w Rabacinie. Dom, który troszeczkę pomagałem Jackowi budować. Wszystko zaniedbane, zarośnięte już lasem, trudno to miejsce odszukać. Czy jeszcze ktoś Jacka Gajka pamięta? Czy nie zasłużył na pamięć, na szacunek, czy nie powinien być dla nas autorytetem? Przykro mi, że tak się dzieje. Musiałem to napisać, choćby dla jego synów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz