GMO a sprawa Polska część piąta cyklu
GMO i polepszacze żywności, czyli E
dodatki.
Motto „ Kochajmy robaki, robak nie
człowiek, nie jest głupi. Tego co mu szkodzi nie zje. Szanujmy
robaki i wszystkie zwierzęta świata, chrońmy je.”
„Chrońmy Bieszczady, Roztocze,
Warmię i Mazury i inne nie skażone jeszcze obszary kraju. Chrońmy
Amazonię i inne dziewicze rejony świata. Chrońmy zwierzęta, one
nie umieją się jeszcze bronić. Człowiek może je podejść i
zniszczyć swą podłością i podstępem.
Tego muszą się dopiero nauczyć.
Pamiętajmy, że zwierzęta w naturze , jeżeli zjedzą to, co jest
trujące, to z konieczności. Ale one znają na to odtrutkę. Uczmy
się od nich. Nie bądźmy durniami, chrońmy je, Hodujmy robaki dla
własnej korzyści i potrzeby. Dajmy kupioną przez nas żywność
spróbować robakom, zaprośmy je na degustację. Obserwujmy.
Zaczną jeść, możemy jeść i my, znaczy dobre. Nie jedzą -
wyrzuć. Następnym razem nie kupuj.” Kupujesz żywność
to szukaj składu produktu. Nie ma , nieczytelny – nie kupuj.
Towar nie opakowany np. wędlina, sprzedający nie zna składu i
producenta – nie kupuj. To może być towar nie sprawdzony, poza
oficjalnym obrotem, niewiadomego pochodzenia. np. słynne konserwy
mięsne ze Szwecji. Skład tzw naciągany np. do produktu
użyto 110g pomidorów na 100 g produktu. Nie musisz się
zastanawiać ile jest pomidorów w słoiku. Jeżeli próbują
naciągnąć cię na początku - wmówią ci wszystko.
Podano skład, producenta, niby
wszystko w porządku. Nie podpalaj się ceną. Czytaj uważnie i
zastanów się, np. dwulitrowa butelka napoju o smaku
pomarańczowym za jedyne 1,50 zł zawiera 0.03 % zagęszczonego
surowca. Ile go będzie w dwulitrowej butelce, jeśli to sok
odparowany?. Może kropla? Nie ma soku. Muszą więc być barwniki,
wzmacniacze smaku, słodziki. Woda też nie będzie źródlana
za te pieniądze . Na pewno będą środki na pleśnie,
salmonellę itp. Będzie od 9 do 19 składników. Nie kupuj!
A teraz znienawidzona przeze mnie
statystyka. Na jednego obywatela Rzeczypospolitej przypada dziś
średnio rocznie 5,5 kg środków chemicznych w żywności.
Pamiętam sprzed kilku lat takie
zdarzenie. Na Pomorzu rozpoczął gospodarowanie holenderski rolnik.
Niezadowoleni polscy sąsiedzi, że to nie oni dostali tę ziemię,
utrudniali mu brutalnie życie. Było o tym głośno w mediach.
Pojechał tam dziennikarz i zadał Holendrowi pytanie: dlaczego,
mimo tylu szykan, postanowił zostać, nie wyjechał? Odpowiedź
pewnie była zaskoczeniem: bo ta ziemia pachnie. Tak, to
prawda. Nasza polska ziemia pachnie, jak żadna inna. Ilu z Was
zna ten zapach? Tego, co nie poczuł nigdy tego zapachu zapraszam
wczesną wiosną na Roztocze, w Dolinę Wieprza i Tanwi, na Podlasie,
Warmię i Mazury, w Bieszczady. Najlepiej znam Roztocze. To
kraina o wpływie klimatu kontynentalnego. Wczesną wiosną nagle,
znika śnieg i mróz. Przychodzi gwałtowna odwilż. Z dachów
płatami spada śnieg. Słychać szmer strumyków czystej wody.
Po dwóch, trzech dniach na południowych stokach
wzgórz, pod samotnymi drzewami, wśród pól, są
czarne połacie ziemi. Dzień, dwa później rozkwitną tam
pierwsze wiosenne kwiaty. Proszę tam podejść, schylić się i
wciągnąć woń. Poznacie, co zachwyciło upartego Holendra.
Poznacie zapach kwiatów i ziemi, tak właśnie pachnie nasza
polska ziemia.
Jedźcie tam latem, kiedy kwitnie już
nawłoć. Zanurzcie się w doliny późnym wieczorem, gdy
zasypia słońce. Dojdzie was wszechogarniający, miodny zapach
pasieki, ziemi i brzęczenie pszczół. Tego zapachu trudno nie
poczuć i nie zapamiętać. Tak pachnie jeszcze prawie cała nasza
ojczysta ziemia. Chrońcie to, to Wasze największe bogactwo.
To Wasz i nasz skarb narodowy. 1 Twórzcie
kwietne łąki na każdym skrawku wolnej ziemi, tak jak to niegdyś
bywało. Niech mak polny, rumianek i bławatek zakwitną znów
na tej ziemi, nie tylko w Bieszczadach. Pokażcie kwietne łąki
światu. Uwaga: Niszczenie maku polnego jest bzdurą . Mak polny
nie podlega ustawie antynarkotykowej. Wara durniom od niego.
Dlaczego to piszę ? Jest źle, jest
bardzo źle. Jest tak, jak już pisałem. Kto ma złoto - ustanawia
zasady. Oni mówią - GMO jest dobre, polepszacze żywności
są dobre. Uczciwi naukowcy alarmują.
Z ostatniej chwili: Komisja Europejska
proponuje ograniczenia w stosowaniu pestycydów toksycznych dla
pszczół. Mają objąć słonecznik, rzepak, kukurydzę,
bawełnę. UE daje sobie dwa lata na badania i ocenę. Co będzie
dalej? Inne rośliny i polepszacze żywności mają truć dalej?
Wszystko postawiono na głowie. Kiedyś było tak: wprowadzający
nowy produkt na rynek musiał zlecić wykonanie w jednym z
instytutów badania jego bezpieczeństwa, by uzyskać zgodę
na wprowadzenie na rynek. Za swoje pieniądze. Dziś jest
tak, że to my jesteśmy królikami doświadczalnymi, a nasze
rządy, w tym Unia Europejska próbuje atestować na nas za
nasze pieniądze. Większość warzyw i owoców
sprowadzamy z Chin, najbardziej zatrutego państwa świata. Dają 1/3
produkcji światowej. Aż 80% koncentratu jabłkowego pochodzi z
Chin. Idzie przez Włochy do krajów UE. Pulpę pomidorową z
Chin w 80 % zagospodarowuje przemysł niemiecki . Przepisy UE
stanowią, że jeżeli bezpośrednim dostawca półproduktu
jest kraj UE to nie ma obowiązku informowania konsumenta o
pochodzeniu surowca. Moim zdaniem Konwencja o ochronie praw
człowieka i podstawowych wolności, oraz Konstytucja dają nam prawo
żądać pełnej informacji o składzie każdego oferowanego
produktu. Dziś mamy ustaw i dyrektywy UE.
Dziesiątki, setki ustaw i dyrektyw. Dziesiątki, setki ustaw i
dyrektyw zmieniających dyrektywy i ustawy. Stałe, permanentne
grzebanie w dyrektywach i ustawach. Np. w zestawieniach polepszaczy
żywności do stosowania w UE. Dobrze chociaż, że piszą
szczerze: Środek E... producent zaprzestał produkcji
-wykreślić.
Środek E... producent rozpoczął
produkcje -wpisujemy
Środek E 249, 250 Wiemy, że ten
środek powoduje raka. Wprowadza się obniżenie normy ilości tego
środka w żywności. (...”Wykaz doślemy w listopadzie, zmiana
normy nie dotyczy wyrobów kierowanych poza rynek unijny.”)
Zwraca uwagę fakt, że wiele krajów u siebie
zabroniło stosowania tych polepszaczy np. Francja, Szwecja, Dania
Belgia i nic się nie dzieje Nic dodać, nic ująć. Nasuwa się
wniosek, że większość polskich producentów polskiej
żywności, w tym wyrobów mięsnych i wędlin, zamyka sobie
drogę na europejski rynek. W naszych wyrobach mięsnych azotyny i
azotany są na porządku dziennym. Konkurencja musi się cieszyć z
naszej głupoty. Szukają i znajdą. Już widzą - nie takie klatki
gęsie, nie karmimy ich owsem, sprzedajemy zatrutą sól itd.
itp.
A jak wyglądają wykazy dozwolonych
substancji dodatkowych w produkcji żywności,
oto kilka przykładów:
E962 -przeciętnie 350g/kg, marynaty
800, przetwory zbożowe 1000, pastylki,drażetki 2500
E951 - słodko - kwaśna marynata 300,
wafle do lodów 2000 , guma do żucia 2500.
W wielu miejscach piszą -quantum
satis czyli ile trzeba. Ja czytam – sypcie ile chcecie.
Mamy wg ustaw następujące instytucje
kontrolne:
Państwowa Inspekcja pracy
Państwowa Inspekcja pracy
Państwowa Inspekcja Sanitarna
Państwowa Inspekcja Handlowa
Inspekcja Jakości Handlowej
Artykułów Rolno -Spożywczych
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin
i Nasiennictwa a nie mamy zdrowej żywności.
Chemię mamy we wszystkich
produktach. Chemia w zbożu, mące, mleku, nabiale, w
cukierkach, drażetkach, waflach do lodów i lodach, w gumie do
żucia - wszystko dla dzieci. Używamy kostek
warzywnych i rosołowych, naszych potencjalnych zabójców. Wiadomo,
że jeżeli jest więcej jak dwóch odpowiedzialnych, to nikt
za nic nie odpowiada .
Szykuje się więc nowy pomysł :
Inspekcja w celu uszczelnienia i zagwarantowania skutecznego systemu
kontrolnego tzn. Inspekcja Bezpieczeństwa Żywności. Szykuje
się nowe CBA, za nasze pieniądze.
Jak to się dzieje, że mimo tylu
instytucji kontrolujących giną pszczoły, giną bociany. Ostatnio
ilość gniazd obniżyła się o 30%. Znikają zające, kuropatwy i
bażanty. Nie cenimy największych naszych skarbów
narodowych jak rzepak i olej rzepakowy, nasze potencjalne złoto. W
uprawie rzepaku stosuje się od kilku do kilkunastu rodzajów
środków chemicznych: - na wzrost, na rozrost łodyg, wielkość
strąków, jednoczesne dojrzewanie ziaren, chwasty w uprawie,
na sztuczne dosuszanie ziarna Roundupem.
Dlaczego nikt nie zwrócił
uwagi, że środki toksyczne dla ludzi i zwierząt są wielokrotnie
tańsze od tych nie toksycznych ? Które kupi rolnik? Czy
nie decyduje tu pazerność ich producentów?
Dlaczego nikt nie zwrócił
uwagi, że obniżka kosztów produkcji rzepaku odbywa się
przez wyeliminowanie suszarni i oleju opałowego lub gazu na
dosuszanie? To zbrodnia!
Dlaczego nikt nie zwrócił
uwagi, że Roundup nie jest biodegradowalny, o czym próbują
przekonać jego producenci? Dlaczego tylko w USA za
ukrywanie tego faktu płacą oni wysokie kary? Rzepak zlany
Roundupem po kilkunastu dniach trafia do rafinerii. Mamy więc
najlepszy olej świata z Roundupem, z glifosatem - zabójcą
komórek żywych ? Czy to nie jest zbrodnia? Co robią w
Parlamencie UE nasi przedstawiciele? Dlaczego Brytyjczyk Cameron
mówi, że w UE nie ma z kim i o czym rozmawiać?
Dotarłem do pisma Rzecznika Praw
Dziecka do Ministra Zdrowia, a to jego treść: „Otrzymałem
niepokojące informacje na temat szkodliwego wpływu na stan zdrowia
dzieci niektórych barwników dodawanych przez
producentów do żywności, do których należą E102,
E104, E110, E122, E124, E129 .Wymienione substancje są stosowane do
barwienia cukierków, lizaków, gum do żucia, żelków
i innych słodyczy. Nie ocenione znaczenie miałoby przeprowadzenie
badań naukowych przez niezależne instytuty badawcze”.
Dlaczego nie uczymy się od
innych? Wiedeń i inne większe miasta Austrii w
świąteczne dni zamieniają się w wielkie targowiska zdrowej,
austriackiej żywności! Dlaczego nie u nas? Dziś ok. 700 tysięcy
gospodarstw rolnych jest na skraju bankructwa.
Nowe regulacje UE, zmniejszenie
limitów na produkcje mleka, nowa unijna polityka rolna, nowe
planowane zmiany w kraju, nowe regulacje dotyczące zmodyfikowane
genetycznie żywności. Zmiana systemu opodatkowania gospodarstw
rolnych oraz ubezpieczeń społecznych. Czy to będą pożądane i
właściwe zmiany, w dobrym kierunku? Śmiem wątpić. Pomóżmy
sobie sami. Damy radę.
Popatrzmy na Krasnobród na
Roztoczu. Tam mieszkańcy sami, bez pomocy, własnymi rękami,
dosłownie sami i własnymi rękami budują swoja przyszłość, w
tym miasto. A więc można. Popatrzmy na całą „ścianę
wschodnią”. Tu też, z małymi wyjątkami, zaczyna być, lub jest
podobnie. Musimy wytrwać.
Powołajmy Prywatne Święto Narodowe.
Święto Czerwonego Maka. Polski znak mądrości. Dniem tym niech
będzie od przyszłego roku, dzień, w którym zakwitnie polny
mak, chaber i rumianek na naszej kwietnej łące. Róbmy
kwietne łąki od Odry po Bug. Niech Czerwony Mak będzie naszym
kolejnym symbolem narodowym, jak Orzeł w Koronie, biało czerwona
flaga i czerwone serduszko Jurka Owsiaka. Niech Mak Czerwony będzie
symbolem nieskażonej, zdrowej żywności. Niech to będzie, jak u
Jurka Owsiaka, nasze Prywatne Święto Narodowe. Bez trybun , bez
tych co nas trują i próbują niszczyć. Kupujmy
tylko polską żywność. Kupujmy ją ubrudzoną polską ziemią i z
polskimi robakami, bo to dowód, że zdrowa. Niech będzie za
większe pieniądze. Pokryjmy zwiększone koszty produkcji jako
rekompensatę za trud tych producentów. Utwórzmy
Fundację Kwietnych Łąk. Pomóżmy producentom zdrowej
żywności i tym, którzy przygotują dla nas nasiona kwietnych
łąk. Niech nie będą one tak drogie. Pomóżmy naszym
producentom, którzy podejmą się produkcji maszyn i urządzeń
dla rolnictwa niskotowarowego.
Czas na Roztoczu (i w każdym innym
miejscu ) odrodzić zapomniane tradycje wolnych od chemii,
wspaniałych wędlin, prawdziwego mleka, prawdziwej śmietany, masła
w liściach chrzanu, prawdziwych lodów, maślanki i twarogów
z mleka od krów pasionych na łąkach bez chemii. Czas
odszukać, odtworzyć i poznać smak czarnego, roztoczańskiego
chleba. Zakładajcie sady i warzywniki. Odtwórzcie
jeszcze, gdzie można, zniszczone bezmyślnie młyny, siejcie zboża,
w tym grykę, owies i jęczmień. Róbcie mąkę z polskich
zbóż, róbcie kasze i płatki owsiane. Żyjcie i dajcie
nam żyć. Inne pomysły przy okazji. Nie powinny być podane
otwartym tekstem. A teraz jeszcze jedna statystyka: Wasza średnia
długość życia to 7,5 roku więcej, niż długość życia
mieszkańców z prestiżowych, usytuowanych wokół
Warszawy osiedli. To wpływ stresu i jakości żywności. Jaka
byłaby wasza długość życia, gdyby dodać Wam ich szpitale,
kliniki i kadrę lekarską . U was np. Biłgoraj, byłe miasto
powiatowe, posiada szczątkowy szpital, nie ma lekarzy, diabetologa,
ani jednej specjalistycznej przychodni. Nie dostaniecie nigdzie
żadnej informacji, żadnej ulotki, żadnej rady. Choroby serca i
cukrzyca to choroby społeczne. Nie wiecie jak je rozpoznać, jak je
leczyć. Jedynie, co dobrze wychodzi na waszym terenie to amputacje
nóg cukrzycowych. Równo, elegancko, najbliżej
pachwiny. Pewnie, by chorym było łatwiej siedzieć niż leżeć. Bo
leżenie to odleżyny. Najbliższa informacja i pomoc to Zamość i
Lublin, odległe okresy oczekiwania wszędzie i po wszystko. Czy was
i nas na to stać? Czy nie jest tak, że dla ratowania zdrowia i
życia pozostaje Wam szukanie pomocy prywatnej za wszelka cenę? Czy
nie jest tak, że dostaniecie się do lekarza, który zszedł
właśnie z dyżuru, ok. godz. 19 czy 20.Dostaniecie się do lekarza,
który chce, ale który nie ma już siły siedzieć na
krześle. Nie ma on siły was wysłuchać i przejrzeć wasze
dokumenty i opisy choroby. Wie, że jeżeli skieruje was na badania,
to zanim doczekacie się wyników i zanim dostaniecie leki to
może być już za późno. Dlaczego więc służba zdrowia w
zestawieniu wynagrodzeń pracowników za rok 2012 jest na
szarym końcu? Dlaczego CBA głównie ostatnio zajmuje się
służbą zdrowia? Dlaczego Ten, który nigdy nic nie robił
nie wie, że tylko ten się nie myli, kto nic nie robi? Może
powiedzieć bezkarnie „Już nikt nigdy przez tego pana życia
pozbawiony nie będzie” i sam skazuje na śmierć setki ludzi
czekających na przeszczepy? Dlaczego ci, co wiedzą jak robić i
robią, są naznaczeni epitetem wykształciucha i zostają wyrzuceni
poza nawias jako łże- elity. Czy nie czas, by młode kobiety
decydując się na dziecko nie żyły w strachu, czy urodzi się
zdrowe, czy urodzi się całe. Czy, jak się urodzi, będzie mogło
spokojnie rosnąć, rozwijać się, a potem spokojnie żyć.
Państwo szuka dla Was miejsca pracy na siłę. Ja je widzę w
drobnotowarowym rolnictwie, które może być naszą dumą i
bogactwem narodowym.
Kończę pisać. Zamykam dziś cykl
blogów GMO, a Sprawa Polska tzn Hieny Roku, Drogi i radary,
Renty i emerytury, Koniec świata a głupota i biurokracja, GMO i
polepszacze żywności. Czy znajdę impuls do dalszego pisania? Nie
wiem, nie wiem. Czas pokaże. Czy będzie tak jak mi mówiono -
po co piszesz ,to nic nie da, nie warto, narobisz sobie tylko wrogów,
narobisz sobie tylko kłopotów. Jeżeli znajdzie się choć
jeden głos „zawsze mówiłem, że tak należało zrobić”
. A jak nic nie wyjdzie? Zacznijmy wszystko od początku.
Przenieśmy stolicę na Lednicę Mało miejsca? To może do Gniezna
lub Poznania. A może do Krakowa? Pewnie Andrzej Sikorowski i Leszek
Mazan za bardzo by nie oponowali.
Wnioski końcowe
Nie mamy żadnej możliwości
kontroli co się dzieje z żywnością i nie tylko z żywnością?
Kłamią,
a w zasadzie łżą wszyscy.
Każdy kantuje w każdym momencie. Fałszuje się wszystko.
Sposobów jest wiele.
Pozwalamy na wszystko.
Przez
całe wieki obowiązywała zasada ograniczonego zaufania. Mówiło
się dzieciom i jeszcze mówi : uważaj jak przechodzisz przez
jezdnię, popatrz najpierw w lewo, potem w prawo. W przypadku GMO i
polepszaczy żywności w dziwny sposób ta zasada nie
obowiązuje. Ani ta ani żadne inne zasady. Nas się bez przerwy
tumani i wykorzystuje. Wszyscy rządzący i nasi i obcy. Czy nie jest
tak, że wszyscy, co mają dzisiaj kasę, będą jeszcze bogatsi? Czy
nie jest tak, że rządzący są po to, by zagospodarowywać nasze
dochody narodowe , a potem dochody innych? Przykład GMO i
polepszacze żywności są tego najlepszym dowodem. Ile jeszcze
upłynie czasu zanim zmądrzejemy? Jeszcze raz dowody i tylko
dowody. Pracownicy PIH wiedzą wiele i oficjalnie przyznają. Łamanie
prawa to codzienność producentów i handlu. Widać to gołym
okiem na każdym kroku. Skuteczność kontroli i egzekwowania prawa
jest znikoma, a właściwie żadna. Mandat 500 zł nic nie daje,
niczego nie załatwia, nikogo nie powstrzyma. Zakaz
publikacji wyników kontroli, czyli publicznego piętnowania,
ostrzegania i karania, ten najskuteczniejszy wymyślony na świecie
sposób przeciwdziałania patologi działa w odwrotny sposób.
Wzmacnia poczucie bezkarności.
Nasze przepisy dochodzenia roszczeń
odszkodowań również wołają o pomstę do nieba. Nie może
być tak, że mamy do nich prawo jak już udowodnimy, że ktoś
zabrał nam zdrowie.
Proponuje się nam udowodnić to
dopiero na łożu śmierci. Takie prawo to dla mnie również
zbrodnia. Czy nie należy zrobić tak jak robią lekarze leczący
raka? Jest guz- wycinamy. Kto przyczynił się do powstania guza -
płaci i jego też wycinamy. Raz do końca i na zawsze. Należy
skończyć z brakiem właściwego prawa przeciwdziałającego łamaniu
prawa, bo to dotyczy całych społeczności. Niech w
końcu obowiązuje zasada: poszkodowany jest ten, kto musi sprawdzić
swoje zdrowie nadszarpnięte użyciem szkodliwego środka, leczyć
się, a nie dochodzić roszczeń na trumnę i wspaniały pogrzeb.
Dziś wszystko stoi na głowie. A oto prawo, o którym mówię:
Kto wytwarza lub sprzedaje produkt
niebezpieczny, ten odpowiada za ciężki uszczerbek na zdrowiu, inne
naruszenia czynności narządu ciała, lub rozstrój zdrowia, a
także za doznaną krzywdę konsumenta. Naprawienie szkody obejmuje
wszelkie wynikłe z tego powodu koszty. Na żądanie poszkodowanego
zobowiązany do naprawienia szkody powinien wyłożyć z góry
sumę potrzebną na koszty leczenia, a jeżeli poszkodowany stał się
inwalidą, także sumę potrzebna na koszty przygotowania do innego
zawodu. Jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo
zdolność do pracy zarobkowej , albo jeżeli zwiększyły się jego
potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość, może
on żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej
renty. Jeżeli w chwili wydania wyroku szkody nie da się dokładnie
ustalić, poszkodowanemu może być przyznana renta tymczasowa.
Z ostatniej chwili. Kolejna polska
afera z żywnością. Słowacka inspekcja weterynaryjna odkryła
polskie masło z zawartością niedozwolonych w UE emulgatorów
i konserwantów E471, E322, E202 i E 472. Substancje te zgodnie
z przepisami UE nie powinny znaleźć się w produktach mleczarskich.
Ich użycia zabrania także słowackie prawo. Słowacy masło
wycofali. Wcześniej w piersiach kurczaków odkryto
antybiotyki. Wycofano polskie jaja. Wycofano sprzedaż słodyczy,
przy wyrobie których mogło dojść do skażenia trutką na
szczury. Rząd Słowacji apeluje do UE o kontrole polskiej żywności.
Czy to koniec polskiej żywności? Czy zabieramy się do roboty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz