sobota, 23 lutego 2013

Dla Polaków na obczyźnie. 
Otrzymałem od Polaków   mieszkających poza granicami kraju takie pytania:  

1.Dlaczego Polacy na Zachodzie pozwalają się tak źle traktować?
2.Skąd w ogóle bierze się takie złe nas traktowanie?

Spróbujmy najpierw odpowiedzieć na drugie, bardzo ważne pytanie. Jedną z głównych przyczyn jest niewiedza, a stąd obawa. Zawsze w historii świata „obcy” wzbudzał strach i obawę. Od zarania dziejów zażarcie walczymy, jak zwierzęta, o swoje terytorium. Dążymy do poszerzania swoich terytoriów. Czym było bardziej dziko, tym bardziej brutalnie. Symbiozę nadal wykształca ewolucja. Zawsze na czele opisywanych zjawisk i zachowań stał jakiś hierarcha kształtujący opinię, że postępuje dobrze. Tacy nie robią błędów i nie ma mowy, żeby się do błędów przyznali. To nie dotyczy tylko Stalina, czy Hitlera. Tymczasem potrzebujemy dookoła siebie przede wszystkim przyjaciół. Co rozumiem przez słowo przyjaciel napisałem w blogu Koledzy i przyjaciele.
Motto – człowiek na całym świecie wierzył, nadal chce wierzyć.                                                             Zachód też chce wierzyć. Zachód zrozumiał, że nie można wierzyć hierarchom, i hierarchom świeckim i kościelnym. Zachód więc wywalczył prawa, wolność słowa, demokrację, godne, równe traktowanie każdego człowieka. Dziś wiemy, że bez wzajemnego zrozumienia, bez nawet szorstkiej przyjaźni, bez solidarności, żadnych szczytnych ideałów zachować się nie da.  
Pytanie, skąd się bierze to złe traktowanie, należy więc zadać inaczej. Skąd się wzięła ta wasza dzisiejsza tułaczka? By to zrozumieć musimy się cofnąć w odległe dla was czasy. My nie mamy w świecie przyjaciół, przede wszystkim wśród elit rządzących i opiniotwórczych. To szczególnie wyrafinowana i najczęściej wrogie nam elity. Zawsze tak tak było. Nigdy w naszej świetlanej przeszłości nie mieliśmy prawdziwych przyjaciół. Jesteśmy zbyt ufni, serdeczni i przyjacielscy. To głupia nasza Duma Narodowa, a nie wyrachowanie tak charakterystyczne dla kultury Zachodu jest naszym przekleństwem. Dla naszych domniemanych przyjaciół idziemy z pieśnią na ustach na bój, na śmierć, na zagładę. Średniowiecze, kształtowanie się Królestwa Polskiego. Po Słowianach od Łaby do Odry czas zatarł ślad. Podzieleni, każdy odłam z osobna, pilnujący wyłącznie swoich interesów powoli odchodzili w niepamięć. Brani podstępem w niewolę i w imię Chrystusa, zniknęli. Pozostały tylko ślady słowiańskiego sanktuarium na wyspie Rugia na przylądku Arkona. Sprawdźcie, czy to miejsce jeszcze dzisiaj istnieje? Najgorsze miało dopiero nadejść. Polski książę Konrad Mazowiecki w roku 1228 sprowadził do Polski zakon Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, Zakon Krzyżacki, sługi boże. Już w 1234r Krzyżacy pokazali, co potrafią. Napadli na stolicę Księstwa Mazowieckiego w Płocku paląc tamtejszą katedrę. Lata całe seria porażek i zwycięstw, bólu i łez. Bitwa pod Grunwaldem w 1410 r złamała Krzyżaków. Nie wykorzystaliśmy tego zwycięstwa. Mimo wszystko byli to Bracia w Wierze. Rok 1525 król polski Zygmunt I oddaje w lenno Prusy Książęce swojemu siostrzeńcowi Albrechtowi Hohenzollernowi (Hołd Pruski).
Rok 1655 napad skoligaconego z naszym szwedzkiego króla, czyli Potop Szwedzki. Rokosz magnaterii i znowu walka, ból i łzy. Podobno do dziś jedyne dobra narodowe Szwedów to wywiezione wówczas z Polski łupy wojenne. Potop szwedzki spowodował uniezależnienie się Prus Książęcych. Nauk z tego nie wyciągnęliśmy żadnych. Nie znane było wówczas przysłowie : najgorzej wychodzi się z rodziną i przyjaciółmi. Potem w 1683 r był Wiedeń i Jan III Sobieski. Obroniliśmy przed Turkami i Muzułmanami Austriaków, Niemców i cały świat Zachodu. Ale już spod Wiednia wracaliśmy samotnie, jako nie pożądani zwycięzcy i obrońcy. W podzięce za Wiedeń, za obronę, w 1772 r dokonał się Rozbiór Polski przez Prusy, Austrię i Rosję. Polska znika z mapy świata. Stajemy się niewolnikami aż do końca I wojny światowej. Znowu bezskutecznie szukamy przyjaciół. I jak zawsze własnymi siłami wywalczamy sobie w 1918r  niepodległość stając przeciwko naszym ciemiężcom Prusom, Austrii i Rosji. Dwa lata później Bitwa Warszawska 1920, czyli Cud nad Wisłą. Skuteczna obrona Europy przed komunizmem. Zrobiliśmy to sami po 236 latach niewoli. Czy istniał na świecie drugi taki naród i kraj? Skończyły się wojny, nastał czas spokoju i odbudowy. I znowu jak zawsze szukanie przyjaciół. Patrzyliśmy z nadzieją na Francję i Anglię. Już nawet taksówkarz mówił po angielski, a kucharz po francusku. Nagle po 21 latach „sielanki” II wojna światowa. Podobno poszło o „Korytarz” do zabranych nam siłą Prus Królewskich.  Jak zawsze zostaliśmy sami. Zostaliśmy zdradzeni po raz kolejny. Nie mieliśmy przyjaciół. Niemcy zaczęli od likwidacji polskiej inteligencji, Rosja Radziecka również. Był Katyń i Miednoje. Zachód wiedział, ale nie powiedział. Do dziś archiwa angielskie są dla nas zamknięte. Nastąpił heroiczny bój 2 milionów Polaków na wszystkich frontach świata. W kraju, w Afryce, we Francji, w Rosji i Anglii. Co w zamian?                                                  Rosja - Bitwa pod Lenino. Atak lekko uzbrojonych żołnierzy na doborowo uzbrojoną armię niemiecką. Zwycięstwo i groby.  
Afryka, Tobruk – walka i śmierć, i zapomniane groby.
Włochy Monte Casino – i znowu groby, i polskie czerwone maki. Kolejna zdrada. Nas na defiladzie zwycięstwa w Rzymie nie było.
Francja – z placu boju schodzimy ostatni. I znowu groby, zapomniane groby.
Wreszcie upragniona Anglia. Wyśniona i wymarzona Anglia, a dla niektórych również Grecja. Zaciekła bitwa Polaków o Londyn, o Anglię. Znawcy przedmiotu twierdzą, że polski dywizjon 303 , jeden z wielu naszych w Anglii, zestrzelił więcej samolotów wroga, jak którakolwiek jednostka brytyjska. Mówi się, że Polacy w najważniejszym momencie bitwy o Anglię uratowali ten kraj. Polacy zestrzelili ponad 12 % samolotów wroga. Uszkodzonych nikt nigdy nie policzył. A co by było, gdyby Polacy znacznie wcześniej weszli do walki, gdyby nie tracono czasu na siłę ucząc ich angielskiego, by to Anglicy mogli objąć dowództwo. To Churchill przecież przyznał „Nigdy w dziejach ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięcza tak wiele tak nielicznym”. Niewiele wcześniej Polak agent brytyjskiego wywiadu w Grecji, bohater narodowy Grecji i Polski Jerzy  Iwanow - Szajnowicz sam dokonał więcej, niż niejedna armia brytyjska. Był trzykrotnie zdradzany i łapany przez Gestapo. Dwukrotnie zdołał zbiec. Zginął 4 stycznia 1943 r zastrzelony przez SS-mana podczas próby ucieczki z miejsca egzekucji. Zabrakło mu kilku metrów do jego zbawczego żywiołu, czyli wody. W kilka lat po jego śmierci królowa brytyjska Elżbieta II przekazała jego rodzinie 1000 funtów w uznaniu zasług. Dar „godny” Korony Brytyjskiej. Było jeszcze rozpracowanie przez polaków Enigmy i pocisków V2, i polski wywiad, i wielu innych herosów i bohaterów. Wiele z tych sukcesów i triumfów wielu usiłuje przypisać dziś sobie. Pod koniec wojny byliśmy czwarta siłą militarną walczącą w Europie, ok. 600 tysięcy żołnierzy, po USA, ZSRR i Anglii. Jak zawsze kolejna zdrada. Nie było nas na paradzie zwycięstwa w Londynie. Zostaliśmy perfidnie sprzedani i zastąpieni przez Francję. Sprzedani, jak kiedyś czarni mieszkańcy Afryki do USA. My w Jałcie i Poczdamie zostaliśmy oddani Stalinowi za darmo. Prusy Królewskie też nam odebrano. Na paradzie zwycięstwa w Londynie byli wszyscy poza nami. np Czesi z epizodycznym udziałem w tej wojnie. Jaki był więc dla nas bilans tej tragicznej historii?  
A oto on w skrócie: rok 1947- rozwiązano w Anglii nasze wojska, nasze dywizjony. Powiedziano nam, że mamy się wynosić, jesteśmy zbędni, niepotrzebni, niegodni. Tylko 3 generałów otrzymało emerytury wojskowe. Byli to Anders, Rudnicki, Kopański. Prawie 600 tysięczna armia musiała szukać sobie miejsca w świecie, nie w Polsce. Generał Stanisław Maczek, bohater narodowy Holendrów, został barmanem, generał Kazimierz Sosnkowski magazynierem, wielu generałów i pułkowników mówiło, że byli przydzieleni do Brygad Srebrnych, czyli czyścili w knajpach srebrne łyżeczki. Tak samo było z lotnikami. Najsłynniejsi np. Jan Zumbach, by zarobić na życie tworzył siły lotnicze Katangi. Mimo poświęcenia życia przez ok. 6.000.000 Polaków nie doczekaliśmy się wolności. Sojusznicy, przyjaciele odwrócili się od nas o 180 stopni. Oni wygrali, my przegraliśmy. Oni defilowali w Londynie. To była najokrutniejsza, najbardziej bolesna zdrada świata. Co nam więc zostało? Ruiny, ruiny, ruiny i zgliszcza. I rozpoczynanie wszystkiego od początku, od wybierania resztek cegieł z przekopywanych gruzowisk. I znowu w niewoli. Nas ominęła powojenna odbudowa. My byliśmy za „żelazną kurtyną”. My nie mogliśmy nawet marzyć o planie Marshalla. Wielki brat nie pozwolił. My to wszystko pamiętamy. Pamiętamy, że byliśmy jedynym krajem, który walczył od pierwszego do ostatniego dnia wojny.                                                                       Znowu zryw, sierpień roku 1980, i Solidarność. Znowu jesteśmy podziwiani i oklaskiwani przez Zachód. I znowu ten zryw próbują zagospodarować i zabrać nam inni. Już dziś ważniejsza jest data zburzenia Muru Berlińskiego, niż data powstania Solidarności. Wraz z Solidarnością coś się jednak zmieniło, na nasze szczęście. Zachód próbuje, może już chce zrozumieć i zaczyna nas doceniać. Jesteśmy w Europie, jesteśmy w NATO i Unii Europejskiej, uczymy ich Solidarności. Otaczający Was mieszkańcy być może nie wiedzą o tym co piszę, bo skąd mają wiedzieć? Szacunku do Was nauczycie ich sami. Atakują was ci, co o tym, co piszę wiedzą, ci co się wstydzą i są zażenowani. Próbują o tym wszystkim, co nam zrobili, zapomnieć. Tam, gdzie elity polityczne, rządzące są słabe, nie radzące sobie z dzisiejszymi problemami, dla odwrócenia uwagi od siebie szukają kozłów ofiarnych. Oni będą zawsze próbowali radykalizować ten element społeczeństwa, który Wam jest nieprzychylny. W każdym kraju gdzieś taki element istnieje. Zawsze kozioł ofiarny jest lepszy niż nic. Ośrodki opiniotwórcze są w ich rekach. Nagonka na Polaków to element tej gry. Zacieranie krzywd i zbrodni jak w Niemczech też się liczy. Dlatego Niemcy zrobili i robią wszystko, by niemieckie obozy zagłady były polskimi obozami śmierci. To powtarzają bezmyślnie angielskie i amerykańskie media. Dlatego Żydzi tak uważają i żądają od nas zadość uczynienia za swoją tragedię. Od nas, a nie od Niemców. Nie wiedzą, czy nie chcą wiedzieć? Że to co dziś mamy zaczynaliśmy, jak zawsze od początku, od resztek znalezionych w gruzach cegieł.
Jesteśmy od 23 lat narodem wolnym, od 8 lat w Unii Europejskiej, w tak krótkim czasie nie da się wszystkiego zrobić, 200 lat opóźnienia gospodarczego w 8 lat. Mimo, że społeczeństwo i Unia Europejska żądają od nas zmian na miarę wyrównania poziomów natychmiast. Wy wyjechaliście szukać lepszych warunków życia, pracy i chleba, jesteście młodzi i niecierpliwi. Nikt nie ma prawa winić was za to. To nie Wasze błędy przeszłości. Pamiętajcie, co pisze prasa światowa. Dajecie im wielokrotnie więcej, niż od nich bierzecie. Wasza praca coraz bardziej się liczy. Pamiętajcie o tym. Nie musicie nisko schylać głowy. Możecie być dumni ze swojej Ojczyzny. Nie szukajmy więcej przyjaciół na siłę, poprzestańmy na Europie i Unii Europejskiej, Bądźmy tam, gdzie chcą nas widzieć i zaakceptować. Nie prośmy o wizy do USA, nie zasługują, by być naszymi przyjaciółmi. Oni pamiętają tylko o Pułaskim i Kościuszce, no i jeszcze „Walesa”. Jak na amerykanów to i tak dużo.
Odpowiedź na pytanie pierwsze w części drugiej.

czwartek, 21 lutego 2013

Walka o władzę w Polsce
Walka o władzę tocząca się w Polsce przypomniała mi opowieść o średniowiecznej Szwecji. U nas bój toczą średniowieczny Kościół i średniowieczni błędni rycerze.
A oto owa opowieść. W Katedrze w Sztokholmie są groby królów.
Przejęty przewodnik oprowadzając zwiedzających wzdłuż sarkofagów opowiada, jak to kiedyś bywało. Potwierdziły to badania archeologiczne. Gdy stary król tracił powoli poparcie, rosła w siłę opozycja. Buldogi walczyły pod dywanem. Szukano dookoła następcy. Kto obiecał więcej, bardziej się przypodobał, zostawał nieoficjalnie namaszczony. Teraz na arenę wkraczał Mistrz Ceremonii. Wieczorem, gdy stary król zasnął, do łoża podchodził z tyłu Mistrz Ceremonii z ogromnym młotem. Walił znienacka starego króla w głowę rozbijając czaszkę. Po chwili wśród pałacowych komnat niósł się głośny okrzyk: umarł Król, niech żyje Król. Czy może być dla nas pocieszeniem fakt, że na świecie dzieje się podobnie, tylko z mniejszym udziałem średniowiecznego kościoła?  

To mnie gryzie.
Ostra wymiana zdań w TV miedzy Joanną Senyszyn, a Krystyna Pawłowicz. Posłanki odniosły się do ostatnich incydentów na wyższych uczelniach. "To skandal"powiedziała posłanka SLD. "Pani zwalcza wolność. Pani nie pozwala nawet zakryć twarzy"- odpowiedziała posłanka PIS z Wyższej Szkoły Administracji w Ostrołęce. Rektor prof.Nowak , wykładowca prof K. Pawłowicz. Takie mamy uczelnie, jacy ich profesorowie. Taką mamy administrację, jakie mamy uczelnie. Takie mamy Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Nie od dzisiaj wiadomo, gwałtowny postęp techniczny, gwałtowny napływ informacji i wiedzy jest trudny do ogarnięcia. Niestety, wąsko specjalizujący się naukowiec może być  idiotą. Nie umie czytać i myśleć, tak jak i społeczeństwo, które wychowuje. Kiedy wszystko już zawiedzie przeczytaj instrukcję. A oto instrukcja: Dla naszego i waszego dobra - skończcie proszę uczyć . 

środa, 20 lutego 2013

Co mi się marzy!
Magda Gessler
Pani Magdo, brawo, brawo, brawo! Niech Pani dalej robi swoje! Gorące podziękowania za to co już. Trzeba dużo, dużo więcej. Pani to wie. Niech Pani nie martwi się złośliwymi uwagami, co kilka dni ukazującymi się w środkach masowego przekazu. U nas nie ma autorytetów, niszczy się wszystkich w zarodku. Odbrązowiono nam nawet Wawel. Niech nie przejmuje się Pani tym, co piszą i mówią. Ignoranci, głupcy, nieudacznicy, biurokraci, przeciwnicy zmian skupili się głównie w środkach opiniotwórczych.    Marzy mi się, by do opinii o Polakach płynącej z Zachodu, że „ W Polsce z taksówkarzem dogadasz się po angielsku, z kucharzem po francusku, a z urzędnikiem tylko przez tłumacza” w miejsce sentencji o urzędniku weszło zdanie : „A w polskich restauracjach serwuje się najlepsze i bez E - polepszaczy dania regionalne i świata”. Pani może tego dokonać. Wierze w Panią.  

poniedziałek, 18 lutego 2013

Z cyklu  jak  żyć.
Koledzy i przyjaciele.

Kolega jest to ktoś, z kim z różnych względów lubisz spędzać czas. Z kolegą jedziemy na ryby, na polowanie, na piwo. A co z przyjaciółmi? No właśnie. Jak poznać, że ktoś nie jest naszym przyjacielem? Jeżeli uważasz, że masz przyjaciela, zaproś go do swego domu. Jeżeli zacznie przychodzić coraz częściej  w nie uzgodnionych wcześniej godzinach - zastanów się. Jeżeli coraz częściej zaczyna go zapraszać twoja atrakcyjna żona, szukaj sobie nowej żony.
Jak zdobyć przyjaciół?   Zbuduj duży dom z kilkoma sypialniami, parter to salon z kuchnią, ze szwedzkim, stale pełnym stołem. Dom może być w górach, nad morzem, lub nad pięknym jeziorem. W Polsce dużo cudownych gór, ale i cudnych jezior, w sam raz. Jeżeli nad jeziorem - kup kilka jachtów i innego sprzętu, wszystko wyposażone w sprzęt wędkarski. Oczyść i zrób porządną plażę. Zaproś kilku przyjaciół. Wieczorem powiedz im, że są stale mile widziani. Szybko zobaczysz, ilu masz przyjaciół. Takich, o których nigdy w życiu nie słyszałeś, nigdy w życiu nie wiedziałeś, że są twoimi przyjaciółmi.
Jak poznać przyjaciela? W trakcie jednej z zabaw twoich przyjaciół połóż komórkę wśród nich na widocznym miejscu. Poproś kogoś z rodziny, by z niewidocznego miejsca do ciebie zadzwonił. Nie odbieraj, poczekaj, aż ktoś poda ci telefon. Poproś o cisze i głośno powiedz: To niemożliwe, aż takie mam problemy? Przeproś przyjaciół i powiedz, że musisz natychmiast wyjechać. Zanim wszyscy wyjadą stół najpewniej będzie do końca opróżniony, nie będziesz musiał sprzątać. Poczekaj na wyjazd ostatniego, zamknij bramę wjazdową. Odprowadź cały sprzęt wodny do najdalszego nad jeziorem sąsiada, z którym taką przeprowadzkę uzgodniłeś. Wyjedź na 3 tygodnie na Karaiby. Po powrocie ponownie zamknij bramę na kłódkę, powieś tablicę " Przepraszam zbankrutowałem. Nie mam ochoty z nikim się spotykać." Jeżeli choć jeden z twoich dotychczasowych przyjaciół przeskoczy płot, wejdzie i zapyta jak ci może pomóc- bądź szczęśliwy - znalazłeś przyjaciela.
Dzieci i guma do żucia
Zauważyłem w sklepach gumy do żucia dla dzieci w cenie 30 gr za szt, w formie idealnie odwzorowanego papierosa z ustnikiem. Guma idealnie stworzona dla dzieci do nauki nałogu i trucia tym, co jest w środku. Przykład wyjątkowej perfidii i bezmyślności. Dla mnie to afera. Czy ktoś się tym zajmie? Czy to wystarczy za oficjalne zgłoszenie naruszenia dóbr dzieci? Co na to Rzecznik Praw Dziecka?

piątek, 15 lutego 2013

Bolesne wspomnienia- Jacek Gajek

Miałem zostać asystentem na mojej uczelni. Wszystko było już uzgodnione i omówione. Poszedłem jeszcze zobaczyć jak żyją moi przyszli koledzy, co czeka mnie.Byłem ciężko rozczarowany.
Przykro mi się dzisiaj przyznać, ale potajemnie, jak tchórz uciekłem z uczelni. Nie widziałem żadnej przyszłości dla siebie i dla już założonej rodziny.
Wspominam mojego serdecznego przyjaciela Jacka Gajka. Wiosną 1982 r.  w czasie obowiązywania stanu wojennego pojechałem do niego, do miejsca internowania niepokornych, do  Strzebielinka.. Zawróciłem. Nawet w pobliże dostęp był niemożliwy. Kilka dni później dowiedziałem się, że Jacek trafił do szpitala w Wejherowie. Pojechałem tam z całą rodziną. Rozmawialiśmy z nim długo. Jacek powiedział mi, że jego współpracownicy  i studenci jednak do niego do Strzebielinka docierali.(Jak oni to robili?) Przez płot konsultowali z nim prace inżynierskie, doktorskie, jego  prototyp najnowszego urządzenia szykowanego na Targi Balt Expo. Jak to się odbywało? Jacek stał z jednej strony ogrodzenia, oni z drugiej. Oni przerzucali detale na jego stronę, łapał, oglądał i radził, w końcu przerzucał na ich stronę. Takie konsultacje prze płot.      Strażnicy nie oponowali. Pomagali, jak mogli. Pomagali łapać i przerzucać.   Rozgoryczony tym, co widziałem i słyszałem, zadałem Jackowi jedno pytanie: - Jacek, dlaczego to robisz? . Odpowiedział:  Mieciu, ja nie dla nich, to dla kraju, dla Ojczyzny. "To" się skończy, a  jakoś dalej żyć trzeba będzie" .                  Do dziś  mam łzy w oczach, jak to piszę, wspominam.
Parę lat potem, po ciężkiej chorobie  Jacek zmarł.  Śladem wspomnień pojechałem zobaczyć jego wymarzony, zbudowany na miarę tamtych możliwości domek letniskowy w Rabacinie. Dom, który troszeczkę pomagałem Jackowi budować. Wszystko zaniedbane, zarośnięte już lasem, trudno to miejsce odszukać. Czy jeszcze ktoś Jacka Gajka pamięta? Czy nie zasłużył na pamięć, na szacunek, czy nie powinien być dla nas autorytetem? Przykro mi, że tak się dzieje. Musiałem to napisać, choćby dla jego synów.
Bieżący komentarz polityczny
Władysław Frasyniuk w TVN 24 15.02.2013 godz.9.25
Panie Władysławie, niech Pan założy partię polityczną..Będę pierwszym entuzjastycznym jej członkiem.
Nigdy w życiu dotąd nie słyszałem w jednym miejscu i w jednym czasie i naraz  tylu poważnych i  na temat zdań, oraz tak mądrych i istotnych słów.
Panie Władysławie niech Pan nie będzie taki skromny. Pan sam doświadczył i wie, że pokora nic nie daje.Czas jeszcze raz podnieść głowę. Zrozumie Pan mnie, jak przeczyta blog " Mietkowe dumania."             Ukłony dla Jarosława Kuźniara i TVN 24 , że Panu tą wypowiedź  umożliwili.

poniedziałek, 11 lutego 2013

GMO a Sprawa Polska  uzup. do części 5                                                                                               GMO i polepszacze żywności czyli E- dodatki uzupełnienie do części  5 
Odbyła się konferencja na temat GMO na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Prof. Tomasz Twardowski jest za GMO . Argumentuje swój entuzjazm następująco: „GMO nie dotyczy tylko żywności, ale np. zmodyfikowanej bawełny. Nie zgadzam się panie Profesorze, bawełny nie jadam, bawełna u nas nie rośnie, nie mam wpływu gdzie rośnie. Będę protestował, jeżeli okaże się, że wprowadzona modyfikacja grozi środowisku. Mówi Pan, że 80 % ekspertów to zwolennicy GMO, wg Pana to wąsko wyspecjalizowani specjaliści, którzy wiedzą najlepiej, są uczciwi!                                                              2/3 naukowców i obywateli Europy jest histerycznie nastawiona przeciw GMO.                                            2/3 obywateli Polski nie wie nic o GMO, a protestuje.                                                                          Większość społeczeństw nie ma pojęcia o GMO. Fachowcy- eksperci, którzy wiedzą powinni decydować. Ważne jest, by to oni mieli kontrolę nad tym, co się wprowadza. Rządzą jednak celebryci, łysi mają mniejsze przebicie. Powinniśmy wykorzystać nasze prawa obywatelskie, prawo wyboru.”                                                            Panie Prof. Twardowski! Nie wierzę prawie żadnemu pańskiemu słowu, w niektórych "jestem za a nawet przeciw”. A oto moje argumenty: Wielcy w zakresie nauk o społeczeństwie doszli do takiego oto wniosku: „ Naukowcy są tak pogrążeni w wąskich wycinkach badań, że nie mają pełnego obrazu czegokolwiek, włącznie ze swoimi własnymi badaniami.” Panie Profesorze, o których fachowcach Pan mówi? O fachowcach producentów, czy naukowcach europejskich? Ja jestem za tymi drugimi. Uwzględniając następne wnioski z nauk społecznych powiedzmy szczerze „ Wszystkie wysokie wartości duchowe, jakie kiedykolwiek istniały na ziemi, wprawiały w ruch pieniądz i wartości pieniężne.                   Kto ma złoto ustala zasady”. Pan jest marzycielem Panie Profesorze, jeżeli Pan wierzy, że nad opętanymi żądzą bogacenia się da się zapanować, mieć kontrolę. W jednym ma Pan racje mówiąc o celebrytach. Celebryci to raczej piękne celebrytki. Istnieje pogląd, że piękne kobiety są głupie. Ja w to nie wierzę. Panuje emancypacja. Jeżeli kobiety, to mężczyźni też, co nie znaczy, że większość społeczeństwa Europy to głupki. Jeżeli mężczyzna łysy i brzydki jeszcze głupio mówi, to zasypiam. A kobieta śliczna może głupio mówić. Co, nie można pomarzyć? Pan pewnie ma marzenia. Wierzę więc, że jest Pan uczciwy. Niewielu takich dotąd poznałem. Skąd ta pewność? Panie Profesorze, kto ma kasę nie musi marzyć. Rozejrzy się Pan dookoła. Niektórzy z Pana uczciwych ekspertów spełnili swoje marzenia. Niektóre celebrytki są już u ich stóp.     Panie Profesorze być uczciwym to nie znaczy, że inni są uczciwi. Jestem za, gdy Pan mówi nasze podstawowe prawa obywatelskie - prawo wyboru musi obowiązywać. Postępu nie da się zatrzymać, ale nie możemy być królikami doświadczalnymi.                                                                                                  Na każdej etykiecie żywności z GMO musi być rzetelna informacja co to jest, dlaczego, jaki jest stan badań, jakie są wątpliwości. Jeżeli coś nam grozi to mamy prawo sami dokonać wyboru. Tak, jak to się dzieje z każdą paczką papierosów.                                                                                                      Niech nasi eksperci, jak to jest w stosunkach Polska – Rosja, w miejscu badań, na ich aparaturze, sprawdzą i potwierdzą Wasze informacje. Panie Profesorze, co Pan na to? Na tej samej konferencji pani Profesor Katarzyna Lisowska z Centrum Onkologii mówi : soja modyfikowana - to jedzą nasze zwierzęta. Tylko to. UE zwiększyła normy zawartości w tej soi herbicydów, które są głównym składnikiem chwastobójczego preparatu Roundup. Producent zapewnia o biodegradacji tego środka. Niestety tak nie jest. Ostatnio producent przegrał w tej sprawie w sądzie we Francji.                                                     Panie Profesorze, gdzie są ci pańscy uczciwi?
GMO a sprawa Polska  część piąta cyklu

GMO i polepszacze żywności, czyli E dodatki.
Motto „ Kochajmy robaki, robak nie człowiek, nie jest głupi. Tego co mu szkodzi nie zje. Szanujmy robaki i wszystkie zwierzęta świata, chrońmy je.”
„Chrońmy Bieszczady, Roztocze, Warmię i Mazury i inne nie skażone jeszcze obszary kraju. Chrońmy Amazonię i inne dziewicze rejony świata. Chrońmy zwierzęta, one nie umieją się jeszcze bronić. Człowiek może je podejść i zniszczyć swą podłością i podstępem.
Tego muszą się dopiero nauczyć. Pamiętajmy, że zwierzęta w naturze , jeżeli zjedzą to, co jest trujące, to z konieczności. Ale one znają na to odtrutkę. Uczmy się od nich. Nie bądźmy durniami, chrońmy je, Hodujmy robaki dla własnej korzyści i potrzeby. Dajmy kupioną przez nas żywność spróbować robakom, zaprośmy je na degustację. Obserwujmy. Zaczną jeść, możemy jeść i my, znaczy dobre. Nie jedzą - wyrzuć. Następnym razem nie kupuj.” Kupujesz żywność to szukaj składu produktu. Nie ma , nieczytelny – nie kupuj. Towar nie opakowany np. wędlina, sprzedający nie zna składu i producenta – nie kupuj. To może być towar nie sprawdzony, poza oficjalnym obrotem, niewiadomego pochodzenia. np. słynne konserwy mięsne ze Szwecji. Skład tzw naciągany np. do produktu użyto 110g pomidorów na 100 g produktu. Nie musisz się zastanawiać ile jest pomidorów w słoiku. Jeżeli próbują naciągnąć cię na początku - wmówią ci wszystko.
Podano skład, producenta, niby wszystko w porządku. Nie podpalaj się ceną. Czytaj uważnie i zastanów się, np. dwulitrowa butelka napoju o smaku pomarańczowym za jedyne 1,50 zł zawiera 0.03 % zagęszczonego surowca. Ile go będzie w dwulitrowej butelce, jeśli to sok odparowany?. Może kropla? Nie ma soku. Muszą więc być barwniki, wzmacniacze smaku, słodziki. Woda też nie będzie źródlana za te pieniądze . Na pewno będą środki na pleśnie, salmonellę itp. Będzie od 9 do 19 składników. Nie kupuj!
A teraz znienawidzona przeze mnie statystyka. Na jednego obywatela Rzeczypospolitej przypada dziś średnio rocznie 5,5 kg środków chemicznych w żywności.
Pamiętam sprzed kilku lat takie zdarzenie. Na Pomorzu rozpoczął gospodarowanie holenderski rolnik. Niezadowoleni polscy sąsiedzi, że to nie oni dostali tę ziemię, utrudniali mu brutalnie życie. Było o tym głośno w mediach. Pojechał tam dziennikarz i zadał Holendrowi pytanie: dlaczego, mimo tylu szykan, postanowił zostać, nie wyjechał? Odpowiedź pewnie była zaskoczeniem: bo ta ziemia pachnie. Tak, to prawda. Nasza polska ziemia pachnie, jak żadna inna. Ilu z Was zna ten zapach? Tego, co nie poczuł nigdy tego zapachu zapraszam wczesną wiosną na Roztocze, w Dolinę Wieprza i Tanwi, na Podlasie, Warmię i Mazury, w Bieszczady. Najlepiej znam Roztocze. To kraina o wpływie klimatu kontynentalnego. Wczesną wiosną nagle, znika śnieg i mróz. Przychodzi gwałtowna odwilż. Z dachów płatami spada śnieg. Słychać szmer strumyków czystej wody. Po dwóch, trzech dniach na południowych stokach wzgórz, pod samotnymi drzewami, wśród pól, są czarne połacie ziemi. Dzień, dwa później rozkwitną tam pierwsze wiosenne kwiaty. Proszę tam podejść, schylić się i wciągnąć woń. Poznacie, co zachwyciło upartego Holendra. Poznacie zapach kwiatów i ziemi, tak właśnie pachnie nasza polska ziemia.
Jedźcie tam latem, kiedy kwitnie już nawłoć. Zanurzcie się w doliny późnym wieczorem, gdy zasypia słońce. Dojdzie was wszechogarniający, miodny zapach pasieki, ziemi i brzęczenie pszczół. Tego zapachu trudno nie poczuć i nie zapamiętać. Tak pachnie jeszcze prawie cała nasza ojczysta ziemia. Chrońcie to, to Wasze największe bogactwo. To Wasz i nasz skarb narodowy. 1 Twórzcie kwietne łąki na każdym skrawku wolnej ziemi, tak jak to niegdyś bywało. Niech mak polny, rumianek i bławatek zakwitną znów na tej ziemi, nie tylko w Bieszczadach. Pokażcie kwietne łąki światu. Uwaga: Niszczenie maku polnego jest bzdurą . Mak polny nie podlega ustawie antynarkotykowej. Wara durniom od niego.
Dlaczego to piszę ? Jest źle, jest bardzo źle. Jest tak, jak już pisałem. Kto ma złoto - ustanawia zasady. Oni mówią - GMO jest dobre, polepszacze żywności są dobre. Uczciwi naukowcy alarmują.
Z ostatniej chwili: Komisja Europejska proponuje ograniczenia w stosowaniu pestycydów toksycznych dla pszczół. Mają objąć słonecznik, rzepak, kukurydzę, bawełnę. UE daje sobie dwa lata na badania i ocenę. Co będzie dalej? Inne rośliny i polepszacze żywności mają truć dalej? Wszystko postawiono na głowie. Kiedyś było tak: wprowadzający nowy produkt na rynek musiał zlecić wykonanie w jednym z instytutów badania jego bezpieczeństwa, by uzyskać zgodę na wprowadzenie na rynek. Za swoje pieniądze. Dziś jest tak, że to my jesteśmy królikami doświadczalnymi, a nasze rządy, w tym Unia Europejska próbuje atestować na nas za nasze pieniądze. Większość warzyw i owoców sprowadzamy z Chin, najbardziej zatrutego państwa świata. Dają 1/3 produkcji światowej. Aż 80% koncentratu jabłkowego pochodzi z Chin. Idzie przez Włochy do krajów UE. Pulpę pomidorową z Chin w 80 % zagospodarowuje przemysł niemiecki . Przepisy UE stanowią, że jeżeli bezpośrednim dostawca półproduktu jest kraj UE to nie ma obowiązku informowania konsumenta o pochodzeniu surowca. Moim zdaniem Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, oraz Konstytucja dają nam prawo żądać pełnej informacji o składzie każdego oferowanego produktu. Dziś mamy ustaw i dyrektywy UE. Dziesiątki, setki ustaw i dyrektyw. Dziesiątki, setki ustaw i dyrektyw zmieniających dyrektywy i ustawy. Stałe, permanentne grzebanie w dyrektywach i ustawach. Np. w zestawieniach polepszaczy żywności do stosowania w UE. Dobrze chociaż, że piszą szczerze: Środek E... producent zaprzestał produkcji -wykreślić.
Środek E... producent rozpoczął produkcje -wpisujemy
Środek E 249, 250 Wiemy, że ten środek powoduje raka. Wprowadza się obniżenie normy ilości tego środka w żywności. (...”Wykaz doślemy w listopadzie, zmiana normy nie dotyczy wyrobów kierowanych poza rynek unijny.”) Zwraca uwagę fakt, że wiele krajów u siebie zabroniło stosowania tych polepszaczy np. Francja, Szwecja, Dania Belgia i nic się nie dzieje Nic dodać, nic ująć. Nasuwa się wniosek, że większość polskich producentów polskiej żywności, w tym wyrobów mięsnych i wędlin, zamyka sobie drogę na europejski rynek. W naszych wyrobach mięsnych azotyny i azotany są na porządku dziennym. Konkurencja musi się cieszyć z naszej głupoty. Szukają i znajdą. Już widzą - nie takie klatki gęsie, nie karmimy ich owsem, sprzedajemy zatrutą sól itd. itp.

A jak wyglądają wykazy dozwolonych substancji dodatkowych w produkcji żywności,
oto kilka przykładów:
E962 -przeciętnie 350g/kg, marynaty 800, przetwory zbożowe 1000, pastylki,drażetki 2500
E951 - słodko - kwaśna marynata 300, wafle do lodów 2000 , guma do żucia 2500.

W wielu miejscach piszą -quantum satis czyli ile trzeba. Ja czytam – sypcie ile chcecie.

Mamy wg ustaw następujące instytucje kontrolne:
Państwowa Inspekcja pracy
Państwowa Inspekcja Sanitarna
Państwowa Inspekcja Handlowa
Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno -Spożywczych
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa a nie mamy zdrowej żywności.
Chemię mamy we wszystkich produktach. Chemia w zbożu, mące, mleku, nabiale, w cukierkach, drażetkach, waflach do lodów i lodach, w gumie do żucia - wszystko dla dzieci. Używamy kostek warzywnych i rosołowych, naszych potencjalnych zabójców. Wiadomo, że jeżeli jest więcej jak dwóch odpowiedzialnych, to nikt za nic nie odpowiada .

Szykuje się więc nowy pomysł : Inspekcja w celu uszczelnienia i zagwarantowania skutecznego systemu kontrolnego tzn. Inspekcja Bezpieczeństwa Żywności. Szykuje się nowe CBA, za nasze pieniądze.
Jak to się dzieje, że mimo tylu instytucji kontrolujących giną pszczoły, giną bociany. Ostatnio ilość gniazd obniżyła się o 30%. Znikają zające, kuropatwy i bażanty. Nie cenimy największych naszych skarbów narodowych jak rzepak i olej rzepakowy, nasze potencjalne złoto. W uprawie rzepaku stosuje się od kilku do kilkunastu rodzajów środków chemicznych: - na wzrost, na rozrost łodyg, wielkość strąków, jednoczesne dojrzewanie ziaren, chwasty w uprawie, na sztuczne dosuszanie ziarna Roundupem.

Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi, że środki toksyczne dla ludzi i zwierząt są wielokrotnie tańsze od tych nie toksycznych ? Które kupi rolnik? Czy nie decyduje tu pazerność ich producentów?
Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi, że obniżka kosztów produkcji rzepaku odbywa się przez wyeliminowanie suszarni i oleju opałowego lub gazu na dosuszanie? To zbrodnia!
Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi, że Roundup nie jest biodegradowalny, o czym próbują przekonać jego producenci? Dlaczego tylko w USA za ukrywanie tego faktu płacą oni wysokie kary? Rzepak zlany Roundupem po kilkunastu dniach trafia do rafinerii. Mamy więc najlepszy olej świata z Roundupem, z glifosatem - zabójcą komórek żywych ? Czy to nie jest zbrodnia? Co robią w Parlamencie UE nasi przedstawiciele? Dlaczego Brytyjczyk Cameron mówi, że w UE nie ma z kim i o czym rozmawiać?
Dotarłem do pisma Rzecznika Praw Dziecka do Ministra Zdrowia, a to jego treść: „Otrzymałem niepokojące informacje na temat szkodliwego wpływu na stan zdrowia dzieci niektórych barwników dodawanych przez producentów do żywności, do których należą E102, E104, E110, E122, E124, E129 .Wymienione substancje są stosowane do barwienia cukierków, lizaków, gum do żucia, żelków i innych słodyczy. Nie ocenione znaczenie miałoby przeprowadzenie badań naukowych przez niezależne instytuty badawcze”.
Dlaczego nie uczymy się od innych? Wiedeń i inne większe miasta Austrii w świąteczne dni zamieniają się w wielkie targowiska zdrowej, austriackiej żywności! Dlaczego nie u nas? Dziś ok. 700 tysięcy gospodarstw rolnych jest na skraju bankructwa.
Nowe regulacje UE, zmniejszenie limitów na produkcje mleka, nowa unijna polityka rolna, nowe planowane zmiany w kraju, nowe regulacje dotyczące zmodyfikowane genetycznie żywności. Zmiana systemu opodatkowania gospodarstw rolnych oraz ubezpieczeń społecznych. Czy to będą pożądane i właściwe zmiany, w dobrym kierunku? Śmiem wątpić. Pomóżmy sobie sami. Damy radę.

Popatrzmy na Krasnobród na Roztoczu. Tam mieszkańcy sami, bez pomocy, własnymi rękami, dosłownie sami i własnymi rękami budują swoja przyszłość, w tym miasto. A więc można. Popatrzmy na całą „ścianę wschodnią”. Tu też, z małymi wyjątkami, zaczyna być, lub jest podobnie. Musimy wytrwać.
Powołajmy Prywatne Święto Narodowe. Święto Czerwonego Maka. Polski znak mądrości. Dniem tym niech będzie od przyszłego roku, dzień, w którym zakwitnie polny mak, chaber i rumianek na naszej kwietnej łące. Róbmy kwietne łąki od Odry po Bug. Niech Czerwony Mak będzie naszym kolejnym symbolem narodowym, jak Orzeł w Koronie, biało czerwona flaga i czerwone serduszko Jurka Owsiaka. Niech Mak Czerwony będzie symbolem nieskażonej, zdrowej żywności. Niech to będzie, jak u Jurka Owsiaka, nasze Prywatne Święto Narodowe. Bez trybun , bez tych co nas trują i próbują niszczyć. Kupujmy tylko polską żywność. Kupujmy ją ubrudzoną polską ziemią i z polskimi robakami, bo to dowód, że zdrowa. Niech będzie za większe pieniądze. Pokryjmy zwiększone koszty produkcji jako rekompensatę za trud tych producentów. Utwórzmy Fundację Kwietnych Łąk. Pomóżmy producentom zdrowej żywności i tym, którzy przygotują dla nas nasiona kwietnych łąk. Niech nie będą one tak drogie. Pomóżmy naszym producentom, którzy podejmą się produkcji maszyn i urządzeń dla rolnictwa niskotowarowego.
Czas na Roztoczu (i w każdym innym miejscu ) odrodzić zapomniane tradycje wolnych od chemii, wspaniałych wędlin, prawdziwego mleka, prawdziwej śmietany, masła w liściach chrzanu, prawdziwych lodów, maślanki i twarogów z mleka od krów pasionych na łąkach bez chemii. Czas odszukać, odtworzyć i poznać smak czarnego, roztoczańskiego chleba. Zakładajcie sady i warzywniki. Odtwórzcie jeszcze, gdzie można, zniszczone bezmyślnie młyny, siejcie zboża, w tym grykę, owies i jęczmień. Róbcie mąkę z polskich zbóż, róbcie kasze i płatki owsiane. Żyjcie i dajcie nam żyć. Inne pomysły przy okazji. Nie powinny być podane otwartym tekstem. A teraz jeszcze jedna statystyka: Wasza średnia długość życia to 7,5 roku więcej, niż długość życia mieszkańców z prestiżowych, usytuowanych wokół Warszawy osiedli. To wpływ stresu i jakości żywności. Jaka byłaby wasza długość życia, gdyby dodać Wam ich szpitale, kliniki i kadrę lekarską . U was np. Biłgoraj, byłe miasto powiatowe, posiada szczątkowy szpital, nie ma lekarzy, diabetologa, ani jednej specjalistycznej przychodni. Nie dostaniecie nigdzie żadnej informacji, żadnej ulotki, żadnej rady. Choroby serca i cukrzyca to choroby społeczne. Nie wiecie jak je rozpoznać, jak je leczyć. Jedynie, co dobrze wychodzi na waszym terenie to amputacje nóg cukrzycowych. Równo, elegancko, najbliżej pachwiny. Pewnie, by chorym było łatwiej siedzieć niż leżeć. Bo leżenie to odleżyny. Najbliższa informacja i pomoc to Zamość i Lublin, odległe okresy oczekiwania wszędzie i po wszystko. Czy was i nas na to stać? Czy nie jest tak, że dla ratowania zdrowia i życia pozostaje Wam szukanie pomocy prywatnej za wszelka cenę? Czy nie jest tak, że dostaniecie się do lekarza, który zszedł właśnie z dyżuru, ok. godz. 19 czy 20.Dostaniecie się do lekarza, który chce, ale który nie ma już siły siedzieć na krześle. Nie ma on siły was wysłuchać i przejrzeć wasze dokumenty i opisy choroby. Wie, że jeżeli skieruje was na badania, to zanim doczekacie się wyników i zanim dostaniecie leki to może być już za późno. Dlaczego więc służba zdrowia w zestawieniu wynagrodzeń pracowników za rok 2012 jest na szarym końcu? Dlaczego CBA głównie ostatnio zajmuje się służbą zdrowia? Dlaczego Ten, który nigdy nic nie robił nie wie, że tylko ten się nie myli, kto nic nie robi? Może powiedzieć bezkarnie „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie” i sam skazuje na śmierć setki ludzi czekających na przeszczepy? Dlaczego ci, co wiedzą jak robić i robią, są naznaczeni epitetem wykształciucha i zostają wyrzuceni poza nawias jako łże- elity. Czy nie czas, by młode kobiety decydując się na dziecko nie żyły w strachu, czy urodzi się zdrowe, czy urodzi się całe. Czy, jak się urodzi, będzie mogło spokojnie rosnąć, rozwijać się, a potem spokojnie żyć. Państwo szuka dla Was miejsca pracy na siłę. Ja je widzę w drobnotowarowym rolnictwie, które może być naszą dumą i bogactwem narodowym.
Kończę pisać. Zamykam dziś cykl blogów GMO, a Sprawa Polska tzn Hieny Roku, Drogi i radary, Renty i emerytury, Koniec świata a głupota i biurokracja, GMO i polepszacze żywności. Czy znajdę impuls do dalszego pisania? Nie wiem, nie wiem. Czas pokaże. Czy będzie tak jak mi mówiono - po co piszesz ,to nic nie da, nie warto, narobisz sobie tylko wrogów, narobisz sobie tylko kłopotów. Jeżeli znajdzie się choć jeden głos „zawsze mówiłem, że tak należało zrobić” . A jak nic nie wyjdzie? Zacznijmy wszystko od początku. Przenieśmy stolicę na Lednicę Mało miejsca? To może do Gniezna lub Poznania. A może do Krakowa? Pewnie Andrzej Sikorowski i Leszek Mazan za bardzo by nie oponowali.

Wnioski końcowe
Nie mamy żadnej możliwości kontroli co się dzieje z żywnością i nie tylko z żywnością?

Kłamią, a w zasadzie łżą wszyscy. Każdy kantuje w każdym momencie. Fałszuje się wszystko. Sposobów jest wiele. Pozwalamy na wszystko.
Przez całe wieki obowiązywała zasada ograniczonego zaufania. Mówiło się dzieciom i jeszcze mówi : uważaj jak przechodzisz przez jezdnię, popatrz najpierw w lewo, potem w prawo. W przypadku GMO i polepszaczy żywności w dziwny sposób ta zasada nie obowiązuje. Ani ta ani żadne inne zasady. Nas się bez przerwy tumani i wykorzystuje. Wszyscy rządzący i nasi i obcy. Czy nie jest tak, że wszyscy, co mają dzisiaj kasę, będą jeszcze bogatsi? Czy nie jest tak, że rządzący są po to, by zagospodarowywać nasze dochody narodowe , a potem dochody innych? Przykład GMO i polepszacze żywności są tego najlepszym dowodem. Ile jeszcze upłynie czasu zanim zmądrzejemy? Jeszcze raz dowody i tylko dowody. Pracownicy PIH wiedzą wiele i oficjalnie przyznają. Łamanie prawa to codzienność producentów i handlu. Widać to gołym okiem na każdym kroku. Skuteczność kontroli i egzekwowania prawa jest znikoma, a właściwie żadna. Mandat 500 zł nic nie daje, niczego nie załatwia, nikogo nie powstrzyma. Zakaz publikacji wyników kontroli, czyli publicznego piętnowania, ostrzegania i karania, ten najskuteczniejszy wymyślony na świecie sposób przeciwdziałania patologi działa w odwrotny sposób. Wzmacnia poczucie bezkarności.

Nasze przepisy dochodzenia roszczeń odszkodowań również wołają o pomstę do nieba. Nie może być tak, że mamy do nich prawo jak już udowodnimy, że ktoś zabrał nam zdrowie.
Proponuje się nam udowodnić to dopiero na łożu śmierci. Takie prawo to dla mnie również zbrodnia. Czy nie należy zrobić tak jak robią lekarze leczący raka? Jest guz- wycinamy. Kto przyczynił się do powstania guza - płaci i jego też wycinamy. Raz do końca i na zawsze. Należy skończyć z brakiem właściwego prawa przeciwdziałającego łamaniu prawa, bo to dotyczy całych społeczności. Niech w końcu obowiązuje zasada: poszkodowany jest ten, kto musi sprawdzić swoje zdrowie nadszarpnięte użyciem szkodliwego środka, leczyć się, a nie dochodzić roszczeń na trumnę i wspaniały pogrzeb. Dziś wszystko stoi na głowie. A oto prawo, o którym mówię: Kto wytwarza lub sprzedaje produkt niebezpieczny, ten odpowiada za ciężki uszczerbek na zdrowiu, inne naruszenia czynności narządu ciała, lub rozstrój zdrowia, a także za doznaną krzywdę konsumenta. Naprawienie szkody obejmuje wszelkie wynikłe z tego powodu koszty. Na żądanie poszkodowanego zobowiązany do naprawienia szkody powinien wyłożyć z góry sumę potrzebną na koszty leczenia, a jeżeli poszkodowany stał się inwalidą, także sumę potrzebna na koszty przygotowania do innego zawodu. Jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej , albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej renty. Jeżeli w chwili wydania wyroku szkody nie da się dokładnie ustalić, poszkodowanemu może być przyznana renta tymczasowa.
Z ostatniej chwili. Kolejna polska afera z żywnością. Słowacka inspekcja weterynaryjna odkryła polskie masło z zawartością niedozwolonych w UE emulgatorów i konserwantów E471, E322, E202 i E 472. Substancje te zgodnie z przepisami UE nie powinny znaleźć się w produktach mleczarskich. Ich użycia zabrania także słowackie prawo. Słowacy masło wycofali. Wcześniej w piersiach kurczaków odkryto antybiotyki. Wycofano polskie jaja. Wycofano sprzedaż słodyczy, przy wyrobie których mogło dojść do skażenia trutką na szczury. Rząd Słowacji apeluje do UE o kontrole polskiej żywności. Czy to koniec polskiej żywności? Czy zabieramy się do roboty?











GMO a sprawa Polska cz. 4

Koniec świata, a głupota i biurokracja  
Konieczny wstęp, skąd taki temat głupota w połączeniu z biurokracją.
Przyczyny są dwie .
W pewnym momencie uzmysłowiłem sobie, że są to najczęściej słyszane i wypowiadane słowa wśród narodów i całych społeczeństw. Wydaje się , że te słowa wysysamy wraz z mlekiem matki, że słyszymy je częściej niż słowa mama, tata. W ostatnich latach coraz częściej słyszymy je z ław sejmowych i trybun wszystkich możliwych gremiów, w różnych odmianach i okolicznościach.
 Słyszymy je w najróżniejszych odmianach: debil, kretyn, idiota, kabotyn, a nawet jesteś pan zero panie .... Opracowania naukowe i literatura pełne są tomów i analiz tego zjawiska od zarania dziejów np. „Pochwała głupoty” Erazma z Rotterdamu. Te dwa słowa, jak się dobrze przyjrzeć, są przyczyną wszystkich naszych klęsk, tragedii i rozczarowań , takich jak totalitaryzm, faszyzm, okrutne niszczące wszystko wojny itd. itp. Jakaż ułomna jest nasza rasa ludzka.
 Bóg, tworząc nas takimi, nie był dla nas łaskawy. Dlaczego, mając tyle danych nie analizujemy, jak istotny wpływa mają te dwa słowa na nasze życie. To pierwsza przyczyna dlaczego? A drugie dlaczego? W każdej chwili naszego życia, od zarania dziejów, te dwa słowa były tabu, nie wolno było ich wypowiadać, za te słowa traciło się życie najczęściej w najokrutniejszy sposób. To się dzieje od zarania dziejów do dziś.
Wolność słowa i dostęp do informacji (ale w każdym kraju szykują nam coraz to grubsze księgi informacji niejawnych) zmieniają nas . Ale kiedy zmienią? Nawet dziś ludzie wrażliwi, widzący więcej, prawi, wypadają przez okna , giną w nie wyjaśnionych okolicznościach. Strach mamy we krwi.
Jestem w Rosji, rozmawiam ze starszym człowiekiem. Miły, serdeczny, prawdziwy stary Słowianin. Do czasu. Myślę, że już czas na pytanie, co sądzi o czasach stalinizmu. Sztywnieje, zaczynają mu drżeć ręce i kolana, speszony odchodzi.
Wyobrażam sobie, jaką ulgę musiał odczuć Kopernik, gdy druk „O Obrotach Ciał Niebieskich” otrzymał dopiero na łożu śmierci. Galileusz nie miał takiego komfortu. Musiał wszystko „odszczekać”, stos już czekał. Trzeba było wieków, do czasów Papieża Polaka Jana Pawła Drugiego i października 1992 r , by go zrehabilitować. I to znamienne.
A co mówi mi moje otoczenie o tym co piszę? Skąd się to wzięło? Mówią: po co ci to?! To nie warto. To nic nie da. Znajdziesz sobie tylko wrogów, narobisz sobie tylko kłopotów. Czy to prawda? Może znajdzie się jakieś światełko ? Ale światełko w tunelu oznacza nadjeżdżający pociąg.
Jestem ciekawy, rządny wrażeń. A niech mi tam, napiszę ! Może najbliżsi nie mają racji? Niedługo dowiem się. Pochwał nie oczekuje. Ich nie będzie na pewno, chyba, że zmieni się świat .
I na koniec myśl Aleksandra Świętochowskiego. - Jeżeli bohaterstwo śmierci jest do zupełności cnót narodowych potrzebne, to już je posiadamy. Teraz trzeba się postarać o inne, mniej poetyczne, ale korzystniejsze, o bohaterstwo umiejętności życia. Czy nie czas pobudzić naród do takiego bohaterstwa? Czy nie czas zamknąć etap bohaterstwa śmierci i zastąpić bohaterstwem życia.
Motto – tytuł, który winien wzbudzić zainteresowanie.
    Suma inteligencji na ziemi jest stała. Liczba ludności rośnie.
 Dziennikarze, fora internetowe co kilka dni straszyli końcem świata. Jestem absolutnie przekonany, że koniec świata nam grozi. Może jest już blisko, ale raczej nie z kosmosu. Przecież podobno Bóg jest litościwy. Na koniec świata zapracować musimy sobie sami.   Znanemu Polakowi w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku zadano pytanie, co sądzi o kapitalizmie i socjalizmie. Odpowiedział w charakterystyczny dla siebie sposób: Światu grożą dwie klęski -niedobór wody i nadmiar głupców. Przychylam się do tego stwierdzenia. Pierwsze wydaje się oczywiste, a drugie? W dobie gwałtownego rozwoju techniki i technologii, zalewu informacji technicznych i naukowych rośnie specjalizacja, ale i zawężenie możliwości poznawczych, więc nawet profesor może być idiotą. Złośliwcy ubrali to zjawisko w taka oto zasadę: naukowcy są pogrążeni w wąskich wycinkach badań, nie mają pełnego obrazu czegokolwiek włącznie ze swoimi własnymi badaniami. A jak to ma się do socjalizmu i kapitalizmu?  
W socjalizmie, jeżeli głupek dorwie się do władzy i ma wpływ na procesy ogólnospołeczne, to co się dzieje? Widzicie państwo sami, mamy tylko ocet na półkach sklepowych. A w kapitalizmie, gdy idiota dorwie się do gospodarki, to co? Zbankrutuje, mniej to boli, działa bowiem w mniejszej skali. Nasz wielki rodak miał prawo idealizować wówczas kapitalizm. Dziś by pewnie mocno zmienił zdanie. Chyba, że byłby już bardzo mocno stary tzn. nie widział, nie słyszał, a został dopuszczony do głosu, jak to dziś się dzieje.
W jednym miał rację. Niezależnie od systemu politycznego głupota i biurokracja hamują rozwój społeczeństw i moim zdaniem kapitalizm ( to czym się dziś tak zachwycamy) z powyższego powodu jest zabójczo niebezpieczny. Ale o tym w następnych częściach.

Zajmijmy się więc wyłącznie głupota i biurokracją.

Jedna dygresja - najtrudniej mi pisać krótko i precyzyjnie przelewać myśli na papier. Łatwiej chyba napisać książkę jak bloga. Przykładem niech będzie mój tekst GMO a sprawa polska drogi i radary. Uważam, że za długi. Nie zamierzam pisać książek, nie dziś. Spróbuje inaczej. Ale również chce być zrozumiałym i skutecznie pobudzać swoich czytelników do ożywczego myślenia.
Sięgam więc dziś po pomoc do ludzi mądrych, tych co przeanalizowali zjawiska zachodzące w życiu społeczeństw od podszewki. Oni piszą krótko. Uczyć się należy wyłącznie od ludzi mądrych, wtedy można coś dobrego zrobić, w ogóle coś zrobić w myśl sentencji :
Ci co potrafią- robią
Ci co nie potrafią robić - uczą
Ci co nie potrafią uczyć - zarządzają
oraz
Biurokracja przypomina zbiornik septyczny, w którym bakterie beztlenowe rozkładają nieczystości kanalizacyjne – największe kawałki zawsze wypływają na wierzch.

Koniec dygresji, zajmijmy się biurokracją, główna przyczyną głupoty, ale i odwrotnie.

-Ilość pracy faktycznie wykonanej nie ma nic, albo bardzo niewiele wspólnego z liczbą osób przy niej zatrudnionych.
-Urzędnicy przysparzają sobie nawzajem pracy- jeden drugiemu.
-Pierwszy problem – właściwa selekcja kadr. Sposób angielski,rozmowa z kandydatem: Proszę się przedstawić- odp. John White
-Jest pan może krewnym księcia ...... – nie, Sir.
-Może jest pan spokrewniony z biskupem – nie Sir
-No to z kim właściwie jest Pan spokrewniony? - No cóż mój ojciec jest handlarzem ryb. Przewodniczący komisji naciska guzik i mówi do woźnego: wyrzuć tego człowieka.
Sposób po polsku- identyczny z jednym tylko dodatkowym pytaniem: Czy ktoś nam pana polecał?
A tyle się mówiło przed wyborami o doborze kadr urzędniczych,o konkursach na stanowiska. Tylko kto chce to zrobić, kto ma to przeprowadzić? Sami urzędnicy? W życiu!
Urzędnik pragnie mnożyć podwładnych, a nie rywali . Urzędnik chce awansować, dąży więc do zwiększenia liczby urzędników, swoich podwładnych. Czym jest ich więcej, tym lepiej. Staje się przez to ważniejszy, szybciej awansuje, często jest to jedyna możliwość awansu.
Krótko o komitetach, komisjach gabinetowych tak mocno ostatnio lansowanych przez PIS.
Jeżeli jakiś problem jest przyczyną wielu posiedzeń, to posiedzenia stają się ważniejsze niż ten problem i kasa większa !
Krótko o finansach i debatach. Czas spędzony na rozpatrywaniu danego zagadnienia jest odwrotnie proporcjonalny od sumy o jaką chodzi.
A oto przykład : Izba Lordów przed laty miała na wokandzie 2 tematy: pierwszy - problematyka jądrowa, czas debaty 5 minut.
drugi - zmiany w prawie dot. psów - 6,5 godziny.

To tłumaczy zachowanie naszych posłów. Ilość posłów podczas debaty sejmowej jest wprost proporcjonalna do znajomości zagadnień dot. tej debaty. Ale nie tylko to decyduje o żarliwości takiej debaty.
Jak rozpoznać ważność urzędnika i kondycję przedsiębiorstwa:
-bogactwo wystroju drzwi frontowych biura zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do wypłacalności firmy,
-wartość urzędnika – liczba drzwi, które należy przejść, liczba jego osobistych sekretarzy, liczba aparatów telefonicznych na jego biurku, grubość dywanu w jego gabinecie w cm . Czym wyższa liczba tym większe prawdopodobieństwo, że urzędnik i instytucja, którą kieruje zbliża się do szczytu niekompetencji i upadku. Przykład odwrotny:
Solidny, duży, wielopiętrowy budynek. Sale na każdym piętrze, jak hale, zastawione regałami i szafami tak, by stworzyć korytarze i zaciszne miejsca do pracy dla więcej, niż kilkuset inżynierów, konstruktów i technologów. Każde stanowisko wyposażono w komputer i telefon, w szafach i regałach bezmiar katalogów, podręczników itp. Przy wejściu do takiego boksu- drukarki i faxy, wszystko, co trzeba do normalnej pracy. Obok drewniany, kryty blachą barak – to prototypownia i zakład badawczy wykonywanych obok pierwszych egzemplarzy. Dalej zakład produkcji oprzyrządowań dostosowanych do możliwości produkcyjnych zakładów produkcyjnych rozsianych po całym świecie. Od momentu rozesłania gotowych oprzyrządowań wystarczy kilka dni by nowym wyrobem zarzucić świat.
Byłem tam. To jedna z placówek badawczych Siemensa w Hamburgu.

Kolejne spostrzeżenia mądrych ludzi.
Władza ma tendencje do przydzielania pracy tym, którzy najmniej się do niej nadają. Rząd tworzy się po to, absorbować dochód narodowy, a potem dochody innych. Nic nigdy nie zostało zbudowane w granicach planu i budżetu. W każdym systemie hierarchicznym pracownik dąży do podciągnięcia się do swojego poziomu niekompetencji. Każde stanowisko jest zajmowane przez pracownika, który jest niekompetentny do wykonywania swoich obowiązków. Zajmijcie się kretowiskami. Górki same się sobą zajmą. Wrażenie jest zawsze ważniejsze niż działanie.
Powszechność niekompetencji jest wprost proporcjonalna do wysokości szczebla w hierarchii.
Teraz optymistyczne – warunki mogą zmusić niekompetentnego pracownika, żeby stał się kompetentny w przynajmniej wyspecjalizowanej dziedzinie.
W sumie są to problemy, w których łatwiej jest postawić diagnozę, niż przeprowadzić kurację. Najprościej więc takim sytuacjom zapobiegać. To już wiemy wszyscy. Łatwiej zapobiegać niż leczyć. Dlaczego więc nikt tego nie stosuje? Nawet w służbie zdrowia?
W świetle ostatnich wydarzeń i dyskusji politycznych w naszym kraju warto powiedzieć choć jedno zdanie na temat niebezpiecznych symptomów działania głupoty i biurokracji. Najważniejszym symptomem w tym wypadku jest:
-pojawienie się w hierarchii osobnika, który łączy w sobie potężne nagromadzenie niekompetencji i zazdrości, oraz marzy o wielkości. To ktoś, kto nie potrafi dokonać niczego we własnym wydziale i ustawicznie wtrąca się do pracy innych wydziałów, aż w końcu uzyskuje pełną kontrolę nad całą możliwą do kontroli i sterowania administracją.
-jeżeli szef ten jest postacią drugorzędną będzie starał się o to, by sztab jego najbliższych współpracowników składał się tylko z postaci trzeciorzędnych ( w jego mniemaniu). A ci z kolei będą próbowali, aby ich podwładni byli czwartorzędni itd.
-znowu optymistycznie: tak to się wydaje temu osobnikowi. Inne warunki mogą jednak sprawić, że ci zdawałoby się niekompetentni, zrzucą nagle maskę i objawią się jako demony siły i kompetencji. Czy można wykryć tych ludzi? Można, to łatwe, nie będzie problemu. Problemem będą ludzie zniszczeni przez ten system, ludzie z głęboką apatią, załamani i złamani. Może być za późno na ich leczenie. Ten problem dotyczy nie tylko ludzi zmarnowanych przez system. To przede wszystkim choroba ludzi odrzuconych, czyli za długo bezrobotnych. Jeżeli tak dalej pójdzie, problem bezrobocia rozwiąże się sam. To jest dziś największy nasz problem do rozwiązania. Nie będzie komu pracować. Oni do pracy nie będą się już nadawali. To będzie pewnie pierwsza klęska naszego systemu w drodze do końca świata.
Nasz drugi społeczny problem, to przekonanie, że wszystko powinno być nam podane na tacy, załatwione, rozwiązane, a jak nie to „NA WARSZAWĘ” i tak będzie tak długo, jak Warszawa wczoraj i dziś, a Bruksela od 2004 r będą nam wszystko normować, normalizować, ustawiać. To błąd. Przeczytałem dokładnie, co mówił Cameron , głównie o próbie decydowania o wszystkim przez Unię Europejską, oraz że nie ma z kim o tym rozmawiać. Czy nie ma racji? Co myślą mądrzy:
  • -Cztery zjawiska blokują postęp ludzkości, ignorancja, głupota, komitety normalizacyjne , oraz ludzie sprzedający komputery.
  • -Życie, wolność , ani własność żadnego człowieka nie są bezpieczne, gdy obraduje ciało ustawodawcze.
  • -Sitwa, koalicja, obiecanki cacanki , ręka rękę myje, a nam po wyborach zostają pomyje.
    Obiecywano zmiany ordynacji wyborczych. Zbliżają się wybory do parlamentu europejskiego i już słychać w prasie o próbach mieszania w tym zakresie. „A co? Oddać władzę? Nigdy w życiu!!!.” Ordynacja musi się zmienić, nie ruszymy do przodu. Społeczeństwo nie ma prawa odpuścić tego obiecanego ruchu politycznego. To główny klucz do jakościowej zmiany pracy sejmu i senatu. Nie może być tak jak jest, że wygrywają tylko ci, którzy są dobrzy w pyskówkach, tacy którzy przed wyborami pytani o program mówią „po co, durny naród to kupi”, a mimo to wygrywają te wybory. A z nimi inni, którym wystarczy 5000 głosów. Ta sprawa wymaga natychmiastowego, rzetelnego potraktowania. Wybierzmy w końcu ludzi mądrych. Wybierzmy mądrą, konstruktywna opozycje. Konstruktywna opozycja to taka, która nie niszczy, która, jeżeli ma coś do powiedzenia, to przedstawia swój program, swoje propozycje rozwiązań, tworzy kontrpropozycje, ulepsza to co gorsze, pomaga - nie szkodzi . Wiem trudno to pojąć. Ale tylko tak i tylko w ten sposób społeczeństwo zauważy, kto jest motorem postępu, jego przyjacielem, nie wrogiem i im odda władzę.
  • By postęp wprowadzać szybciej, a nie blokować. Innej drogi nie widzę. Wiem, jestem marzycielem, ale czy nie wolno pomarzyć?

Mieliśmy obiecane uwolnienie zawodów. Tu istnieją dwa powody zaniechania. Jeżeli jest sposób odłożenia ważnej decyzji to dobra biurokracja znajdzie go. Opór materii, a przede wszystkim opór zainteresowanych środowisk. .
Spróbujmy podsumować.
Skończmy z robieniem czegoś na niby. Dajmy przykład. Jak nie my Polacy to kto?
Jeżeli nie teraz to kiedy? Zawsze przecież tak bywało i niech tak pozostanie. Zwalczmy głupotę i biurokracje również w UE, bo to nasza przyszłość. Najlepsza ustawa to taka, która mieści się na jednej kartce papieru. Nie mamy autorytetów. Każdy autorytet niszczymy w zarodku. Ostatnio udało nam się odbrązowić nawet Wawel . Każdemu znajdziemy „dziadka w Wermachcie”. Przeprowadzamy lustracje nawet przodków. Dla kasy zostajemy ćmami, polecimy do każdej kamery i mikrofonu. Ci, co umieją, ci co coś robią w większości uważają, że nie warto się ujawniać, bo ich zniszczymy, bo spróbujemy zabrać im dobre imię i spokój wewnętrzny. Tu działa brutalne prawo – nigdy nie dyskutuj z głupcem, ludzie mogą nie widzieć różnicy. Dajmy w końcu szanse mądrym. Kapitalizm oparty jest na założeniu,że można wygrać. W kapitalizmie nie istnieje pojęcie dobra ogółu. Prawica i wspierający ją kościół o tym wie. Socjaldemokracja opiera się na założeniu, że można osiągnąć remis.
Tempo postępu:
Społeczeństwo nie jest samochodem, lecz mułem. Za mocno naciskane, wierzgnie i zrzuci jeźdźca.
Jeżeli za błąd odpowiedzialna jest więcej jak jedna osoba , to nikt nie jest winien.
Każda ideę można podsumować trzema frazesami
a) to niemożliwe, nie będę marnował czasu
b) to możliwe, ale nie warte zachodu
    c) mówiłem przez cały czas, że to dobry pomysł.
Inwestowanie w niezawodność będzie rosło, dopóki nie przekroczy kosztów błędów. Tyle dziś na temat głośnego tematu Dreamliner- ów.

Zarządzanie jest zdominowane przez dwa typy ludzi – tych którzy rozumieją czym nie kierują i tych, którzy kierują tym, czego nie rozumieją. My nie potrafimy słuchać, patrzeć, i wyciągać właściwych wniosków. My żadnych nauk od mądrych ludzi nie przyjmujemy. Damy się porżnąć, a nie przyjmiemy uwag, nawet od naszych najbliższych. Syn od ojca, córka od matki. Nie widzą, że chcemy dobrze, że ich kochamy, że próbujemy im przekazać nasze doświadczenie, by nie musieli uczyć się na własnych błędach. Ciągle mówimy im, że kiedyś to młodzi..... . Ciągle było tak samo, tylko młodzi mieli mniej powodów do protestów i niezadowolenia. Teraz głupiejemy każdego dnia. Oni widzą co się dzieje, nie znają autorytetów. Bo my nie mamy autorytetów. My niszczymy autorytety już w zarodku, za ich życia, a potem zaciekle odbrązawiamy. Dla nas nie ma świętości. Dla nas autorytetem przestał być nawet Jan Paweł II , dla nas autorytetem nie jest Lech Wałęsa ( a za co?!) ani Aleksander Kwaśniewski, Ryszard Kalisz, czy wielu, wielu innych. Wyobraźmy sobie, że nie byłoby Lecha Wałęsy, a Kwaśniewski nie wygrałby wyborów. Wybory wygrywa PIS, LPR i Samoobrona . Odszukajcie plakaty z tamtych dni. Nie mamy nowej Konstytucji, nie ma nas w NATO i w Unii Europejskiej. Co mielibyśmy dziś? Pewnie drugą Białoruś, albo Bangladesz i bylibyśmy szczęśliwi jak oni.
Chrońmy autorytety, brońmy ich, to jest zwierciadło narodu. My przez lata, przez zawiść, zazdrość lub zwykłą głupotę zniszczyliśmy i niszczymy wielu mądrych ludzi.
Musimy ograniczyć głupotę i biurokracje. Biurokracja kradnie dochód narodowy, nic nie rozwija, a niszczy. Utrzymywanie biurokracji to jedna z przyczyn ciągłego wzrostu podatków. To z kolei hamuje wzrost narodowy, bo zabiera szanse rozwoju naszym przedsiębiorcom. Szukanie miejsc pracy poprzez rozrost biurokracji to nie jest droga do postępu. Ciągłe podnoszenie podatków, to ciągłe odbieranie społeczeństwu nadziei. Piszę to nie po to, żeby jątrzyć. Pisze to po to, żeby wreszcie zrozpaczona część społeczeństwa zrozumiała, że złych sobie wybrała doradców. Prawda jest bowiem inna. My nie mamy dziś wielkich wyborów. Może to źle, a może i dobrze? Moim zdaniem mamy tylko dwa wyjścia – albo po raz kolejny poprzemy Kwaśniewskiego i Kalisza, lub Tuska i jego postępowy odłam w PO, tych którzy robili i robią , i chcą robić porządek. Tych, którzy wiedza jak robić. Nie pozwólmy, by hamulcem ożywczych zmian była walcząca zaciekle o władzę skrajna prawicę wsparta przez Kościół i ślepo wierzącą w nich część naszego społeczeństwa. Nowa ordynacja wyborcza musi być podstawą, opoką dla ludzi mądrych, autorytetów, ludzi pracy i mądrego działania. Niech nigdy więcej „ durny naród to kupi” nie było atutem do wygrania wyborów.

GMO a sprawa Polska część 3
Emeryci i emerytury
Wiek przymusowej emerytury
Fora internetowe, prasa , zachęcają do zajęcia stanowiska w sprawie wieku odchodzenia na emeryturę, problemu bezrobocia a w dalszej perspektywie braku siły roboczej pracującej na nasze renty i emerytury. Stały postęp techniczny, automatyzacja, robotyzacja, rosnąca z dnia na dzień wielkoseryjność produkcji, a więc wzrost wydajności pracy nie przysporzą nam miejsc pracy. Z roku na rok pracy będzie mniej. Prawdopodobnie będzie wzrastać ilość pracy dla pracowników bardzo dobrze i wszechstronnie wykształconych. Ogólnie pracy będzie mniej, takie nastają czasy. Zajmijmy się tymi co odchodzą na emerytury i kończą kariery, i tymi, co na prace po nich czekają. Określmy więc idealną z naszego punktu widzenia potrzeb karierę zawodową tych pierwszych, obecnie pracujących. Niezależnie jakie zdobyli wykształcenie, w jakim wieku kończyli szkoły i zaczynali pracę, wiek przejścia na emeryturę wg ustaw będą mieli taki sam. Przeprowadzenie analizy ,czy to są ludzie po studiach, czy nie, nie będzie miało raczej wpływu na ostateczny wynik i obraz aktualnej sytuacji tych ludzi. Popatrzmy więc na karierę zawodową tych ludzi:  
 -wiek ukończenia szkoły- to przeciętnie dziś                  24 lata
 -wiek poznania zakładu, pierwszych doświadczeń        + 3 lata  
 -wiek zdobycia doświadczeń                                       + 7 lat
 -wiek awansu                                                              + 5 lat
 -wiek odpowiedzialności                                             + 3 lata
 -                                                                                    Razem   49 lat
  -wiek osiągnięć                                                          + 7 lat                                              
 -wiek wyróżnień                                                         + 9 lat
 -wiek godności                                                           + 6 lat
 -wiek mądrości                                                          + 3 lata
                                                                                       Razem   67 lat
Zwróćmy uwagę na wiek osiągnięć, czyli kreatywność, dynamikę pracy, itp. To dla pracownika umysłowego 49 lat. Dla pracownika fizycznego to prawdopodobnie górna granica pełni sił fizycznych, od której rozpoczyna się stopniowy spadek możliwości. Jest to oczywiście analiza przybliżona, zależna od indywidualnych cech pracownika, zdrowia, warunków pracy, stresu itp. Za tym rozumowaniem przemawia fakt, że pracodawcy nie chcą zatrudniać pracowników w wieku pow. 50 lat . Zwróćmy uwagę, że tych, co chcą odejść na emeryturę praktycznie nie ma. Czy to jest etap życia przez nich oczekiwany, radosny, bezpieczny? Większość, gdyby mogła ze względu na zdrowie, traktowanie, warunki pracy, pracowałaby do końca. Oni się boja odejścia na emeryturę. Głodowe renty i emerytury skazują ich na egzystencję, a nie cieszenie się życiem, zasłużonym odpoczynkiem. Młodzi nie widząc perspektywy na godziwie opłacaną pracę i godziwe emerytury, na pomoc socjalna, gdy trzeba, a to zauważyli i zrozumieli - uciekają z kraju. Ich do wyjazdu skutecznie przekonała ta nasza rzeczywistość. To zjawisko emigracji dodatkowo pogłębi nasze problemy. Wróćmy do tych, co na miejsca pracy po tych pierwszych czekają. Tu istotnym będzie rozgraniczenie kandydatów do pracy po studiach i po szkole średniej. Decyduje wiek ukończenia szkoły. Różnice są spore, średnio o pięć lat.
 -wiek nauki                                                  24 lata                           19 lat
 -wiek frustracji                                            + 7 lat                           + 7 lat
 -wiek zazdrości                                           + 7 lat                           + 7 lat
 -wiek wsparcia rodziny                               + 2 lata                          + 2 lata
                                                                             razem   40 lat              35 lat                                          - wiek rezygnacji                                         + 4 lata                         + 4 lata
 -wiek zapomnienia                                       + 5 lat                          + 5 lat
                                                                             razem  49 lat              44 lata
Można przyjąć, że wiek następcy pracownika odchodzącego na emeryturę w tej sytuacji może wynieść – pracownik umysłowy 40 lat, pracownik fizyczny 35 lat. Tymczasem proponujemy prace temu pierwszemu do 67 lat. W tym czasie drugi mając 49 lub 44 lata będzie już w okresie zapomnienia, braku wiary, totalnego załamania i całkowitej bezużyteczności. Nie nada się nawet na podrzędne stanowisko. Nie znajdzie się żaden możliwy następca.
Widać, że manipulowanie wiekiem emerytalnym nic nie da.
Nie w tym nasza nadzieja. Starzejemy się, to fakt. Stawiajmy jednak na młodych. Dajmy im szanse rozwoju, szansę zdobycia rzetelnej wiedzy, szansę konkurowania między sobą i z innymi. Szanujmy dobrych nauczycieli, dobre uczelnie, wykorzystujmy wiedzę starszych i doświadczonych tak długo, jak tylko mogą, jak tylko chcą. Nie bójmy się wysyłać naszych studentów na praktyki zagraniczne, niech się uczą i podpatrują. Nie liczmy na to, że jak wyjadą i zaczną od zera, i wypłyną, to wtedy wrócą. Uczmy ich zarządzania pracą, uczmy ich u najlepszych. Dajmy im szansę godnie żyć, dajmy nadzieję i szansę. Im i Nam. Dziś bez rozwiązania problemu bezrobocia może się okazać, że nie będziemy mieli żadnych ludzi do zatrudniania.
Ci, co pracują skończą pracę. Ci, o których myślimy, że ich zastąpią, nie nadadzą się już do żadnej pracy. Ci, co wyjada - nie wrócą.
Przyrost naturalny maleje i żadne proste rozwiązania nie wystarczą, aby ten trend zatrzymać. Tych, co są w zasięgu stracimy i staną się dodatkowym obciążeniem. Ci, co jeszcze pracują będą musieli utrzymać siebie, emerytów i rencistów (na co niektórzy liczą) oraz tych, którzy do pracy już się nie nadają. Oto dylemat naszych czasów. Pracy nie ma ok. 2.000.000 Polaków. Na pomoc czeka 3.000.000 armia zabiedzonych ludzi.
A my na jałowych dysputach politycznych marnujemy czas i pieniądze. Bezmyślnie blokujemy tych, co chcą  i próbują robić.
Najważniejsze i konieczne to tworzenie nowych miejsc pracy. By to osiągnąć należy pomagać tym, co wiedzą jak i próbują to robić. Odblokować dochód narodowy z kosztów biurokracji, podnieść płace, obniżyć podatki. Rozwijać i wzmacniać własnych pracodawców zwiększając tym samym popyt, co jest podstawą rozwoju. Należy przeanalizować ściąganie do Stref Ekonomicznych obcego kapitału, który nie daje miejsc pracy poza fabryką. To za mało. Przyciąganie do Stref Ekonomicznych obcego kapitału, który jest konkurencją dla naszych, często już konkurujących z nimi przedsiębiorców. To klęska.
Przyciąganie do stref ekonomicznych obcego kapitału, który poza własną fabryką rodzi miejsca dla wielu polskich przedsiębiorców. To najbardziej właściwy wybór. Wykorzystajmy „ścianę wschodnią”, tam są miejsca pracy i nasze pieniądze zarobione na ekologicznej żywności. Najlepsze co możemy coś zrobić, to zrobić to sami. A może będzie tak, to usłyszałem za granicą : Wiem, za kilka, najwyżej kilkanaście lat my będziemy dalej pracowali na luzie w białych kitlach, a wy będziecie odwalali za nas czarną robotę.” Czy przypadkiem nie są to prorocze słowa, czy tak się nie dzieje? Czy jeżeli się nie zmienimy, to już tak nie pozostanie?































































GMO a Sprawa Polska część druga
Drogi i radary
Politycy w ostatnich dniach ostro dyskutują o decyzjach rządu na temat bezpieczeństwa na drogach. Nie wszyscy jednak odrobili lekcje ze znajomości tematu. Spróbuję pomóc przekazując swoje stanowisko w tej sprawie.  

Panie Ministrze Nowak, panie Ministrze Cichocki , Panie Premierze Tusk. Wdrażane rozwiązania z radarami w tle Wam się nie udadzą. Przykro mi to powiedzieć, ale jestem o tym głęboko przekonany.
Los nie jest dla Was łaskawy. Nie zazdroszczę Wam ani stanowisk, ani apanaży. Przyjęliście na siebie zadania nie do wykonania. Poprawa dróg, zlikwidowanie zaniedbań narosłych przez dziesięciolecia (przez ponad pół wieku) w krótkim czasie kilku, czy kilkunastu lat jest niemożliwe. Rozumiem, chcecie zrobić jak najwięcej, chwała Wam za to! Mówi się, że cel uświęca środki, ale to nie prawda. Nie da się tego zrobić wszelkimi możliwymi metodami. 
Nie powielajmy starych błędów, uczmy się historii. Przecież gdy zabraknie historii zostają tylko bajki, oraz ” nie ma tak bzdurnego pomysłu, którego już ktoś nie próbował wcielać w życie uzasadniając to dobrem ludzkości.”
Największym zagrożeniem są ci, którzy twierdzą, że działają dla naszego dobra. Trzeba szukać sojuszników, nie wrogów. Jazda po bandzie, w wojnie z narodem ani nas, ani Was do niczego nie doprowadzi. Trzeba iść drogą Jurka Owsiaka. Powiedzieć prawdę, tylko prawdę, do końca prawdę i prosić o wsparcie. Wrogów, podobnie jak Owsiakowi, i tak Wam nie zabraknie. Istnieje takie powiedzenie – w walce między tobą, a Światem stań po stronie Świata. Jednym z Waszych argumentów jest statystyka, statystyka wypadków.
Statystyka zwykle niczego nie daje, zaciemnia obraz, nie rozjaśnia. Można przecież powiedzieć – W czasie powodzi w domu X zginęło 100 % mieszkańców, lub w domu X zginał samotny człowiek. Wielcy mówią o statystyce w znaczeniu stopniowania kłamstw i wyróżniają kłamstwo, bezczelne kłamstwo, statystyka.
Stad ktoś wymyślił okrutne dla niej prawo : Statystyka jak k..wa , da ci wszystko i nic.
Byłem w Japonii i Indiach, widziałem drogi w Rosji i na Ukrainie, w Skandynawii i Niemczech. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że gdyby Niemcy i Skandynawowie mieli nasze drogi, naszych urzędników, nasze prawo, to na przestrzeni ostatnich dwudziestu paru lat ilość ludności ich kraju zmniejszyłaby się do niebezpiecznie niskich wielkości.
Już dziś mógłby być aktualny dowcip: Niemcy, rok np. 2029 . Na drodze zatrzymuje kierowcę dwóch policjantów. Jeden z nich prosi o dokumenty, zerka i krzyczy do drugiego : -Abdullah zobacz jakie śmieszne imię - Hans.!
Jest to śmiech przez łzy. Zazdroszczę Niemcom ich dróg. Szerokie, czyste, z szerokim poboczem, z wyraźną, widoczną linią rozdzielającą jezdnie i skraj pasów ruchu. W nocy po bokach i środkiem oświetlone światełkami. Drogi tak samo dobre do jazdy nocą, jak w dzień. Tam przejazd kilkuset km mniej męczy, jak u nas ok. 100 km lub mniej. Jak więc porównać nawet najlepsze statystyki? Czy to ma sens? A jak jest u nas, z czym się mierzymy, co mamy do wykonania?
W ostatnich dniach pokazano w Onecie polskie drogi krajowe. A właściwie skalę ryzyka na tych drogach. Autostrad mamy niewiele ponad 10% długości tych dróg. Drogi, gdzie zagrożenie jest bardzo duże ok 70% , w tym drogi niebezpieczne ponad 60% . Pozostałe drogi krajowe nie wymienione określono jako drogi dużego ryzyka.  
Z w.w analizy wynika, że są województwa, które nie mają ani jednego km dróg krajowych. A co z drogami wojewódzkimi i powiatowymi ? Tu większość tylko z nazwy, a nie z przepisu otrzymała status takiej drogi.
Prawda jest taka, że nie mamy po czym jeździć! To klęska. Polakom trzeba podziękować, że żyją, nie karać. Polakom trzeba przedstawić rzetelny stan faktyczny, prosić o wyrozumiałość i wsparcie choćby najmniejsze, by np. wyjeżdżając z pola stanąć i wyczyścić opony, zlikwidować nawiezione błoto, lub stanąć i zlikwidować pozostawioną plamę oleju.
Kiedyś chwalił się PIS, że drogi mamy wspaniałe, bo jak zechcą wejść Ruskie to nie dadzą rady. To prawda. Ale są różne prawdy np. wg księdza Tischnera jest prawda, święta prawda , też prawda i gówno prawda.
Panie Premierze, Panowie Ministrowie to nie Wasza wina. Wy ten stan odziedziczyliście . Trzeba się z tym tematem zmierzyć. Chcecie podjąć ten trud, chwała Wam za to. Ale to będzie bardzo trudne, wręcz szybko nie do wykonania. Poza narodem, oczywiście nie całym, na wsparcie nie możecie liczyć. Będzie opór nawet z Waszego otoczenia, będzie na pewno. Na potrzebne wsparcie, proporcjonalne do zadań, moim zdaniem przez zaniedbania również w każdej innej dziedzinie, nie macie co liczyć. Będzie to tzw opór materii. Aby wyjaśnić ten punkt widzenia posłużę się poniższym przykładem, który pozwoli mi pokazać z jakimi dodatkowymi problemami będziecie musieli Panowie się zmierzyć. A oto ten przykład. Ta historia z prawdopodobieństwem niemal 100% mogła się zdarzyć na setkach podobnych dróg. Droga z Elbląga przez Frombork do granicy z Rosją Gronowo- Mamonowo. Jeździłem tą droga do Rosji przez ponad 40 lat. Nie zmieniło się nic lub prawie nic. Zarządcą drogi jest Zarząd Dróg Powiatowych w Elblągu. Była to droga znana z bardzo dużej ilości wypadków. Ostatnio, po remoncie drogi „ berlinki” Elbląg – Grzechotki, natężenie ruchu na tej drodze gwałtownie spadło, a o wypadkach słychać również znacznie mniej. Kilka lat temu znajomy miał tam wypadek. Była noc, zaczął padać deszcz i pokazała się mgła. Dwa samochody zderzyły się lewymi przednimi stronami. Na samochód z kierunku Elbląga odrzucony w czasie zderzenia najechał samochód jadący za nim z tyłu. Samochody uczestniczące w bezpośrednim zderzeniu miały kompletnie zdemolowane przednie zawieszenia. By załadować je na lawety trzeba było je wlec. Z samochodu jadącego w kierunku Elbląga kierowca i pasażerowie nie mogli wysiąść. Odrzucony w tył samochód zatrzymał się na górce znajdującej się bezpośrednio przy jezdni blokując możliwość otwarcia prawych drzwi. Pasażerom wszystkich trzech samochodów, poza silnymi potłuczeniami żeber, nic się nie stało. Dość szybko była na miejscu straż pożarna, po dość długim oczekiwaniu policja jednocześnie z lawetą( !). Oto dalsza relacja jednego ze świadków oraz jednego z uczestników wypadku.
Działania służb:
Straż pożarna - zablokowała ruch z kierunku Fromborka,
    szybka pomoc uczestnikom zderzenia, pytanie o stan zdrowia, uspakajanie, okrycie kocami,odprowadzenie do samochodu straży w ciepłe miejsce w oczekiwaniu na przyjazd
    karetki. Policja - (przebieg działania w kolejności zaobserwowanych zdarzeń ).Podobna blokada ruchu, ale od strony Elbląga. Rozmowa z trzecim uczestnikiem zdarzenia, którego samochód był nieznacznie uszkodzony, pozwolenie na odholowanie samochodu z miejsca kolizji na pobocze. Przesłuchania tego kierowcy, wystawienie mandatu, który przyjął i w związku z tym zezwolenie na odjechanie z miejsca wypadku.
    Oględziny i pomiary na miejscu wypadku.
    Przyjechała karetka pogotowia i kierowcę samochodu jadącego w kierunku Elbląga, oraz wszystkich pasażerów drugiego samochodu za wyjątkiem kierowcy (odmówił) zabrano na badania do szpitala w Elblągu. Po ok. 40 min. samochód kierowcy zabranego do szpitala zabrała laweta z Elbląga, drugi samochód przy pomocy gapiów zepchnięto na pobocze. Po dwóch dniach obu kierowców wezwano na policję, przedstawiono opis miejsca zdarzenia , przebieg zdarzenia i wynik śledztwa. Winą za wypadek obarczono obu kierowców argumentując to jazdą niezgodną z przepisami tj jazdą za blisko środka jezdni. Od obu kierowców zażądano przyjęcia mandatów, zezwolono na zabranie samochodu z parkingu, na który został odholowany. Obaj kierowcy odmówili przyjęcia mandatów. Obaj zostali poinformowani, że sprawa zostanie skierowana do sądu. Obaj kierowcy otrzymali szkic miejsca wypadku i opis sytuacyjny z miejsca wypadku, protokoły przesłuchań świadków, wynik śledztwa itp. Mając dokumenty policyjne natychmiast pojechaliśmy na miejsce zdarzenia. Dokonaliśmy oględzin i pomiarów. Porównanie stanu faktycznego z opisem policji szokowało.
    Dla przejrzystości porównanie opisu przedstawimy w tabeli:
    Opis wg policji Opis stanu faktycznego
    warunki jazdy - bardzo dobre
      deszcz i mgła (byli przecież na miejscu nie widzieli?!). Niedaleko miejsca zdarzenia jest jezioro, które przy zmianie pogody często i mocno paruje dając zamglenie na szosie,
    pobocze – czyste szer. 2 m
      brak pobocza, drzewa i krzaki, górki (zdjęcie)
    jezdnia - gładka i sucha
    jezdnia od strony pobocza błoto ok. 50cm, koleina ze stojącą wodą (zdjęcie)


    szerokość drogi 6,5 m , znaki poziome na drodze -brak informacji Znaki poziome – żądnych. Szerokość drogi 6m (zdjęcie).Przyczyną rozbieżności w pomiarze szerokości drogi, stanu jezdni i pobocza mógł być fakt, że policjant nie miał latarki, ocenę drogi wykonał w pewnej odległości, przed bramą sołtysa. Nie zauważył przy tym bardzo silnego światła zainstalowanego na ganku domu sołtysa, które skutecznie oślepiało kierowców.
      Przyczyna wypadku - jazda obu kierowców
      za blisko osi jezdni
    Sprawdźmy ile ;szerokość drogi 6.5-6 m w zależności od miarki, błoto od krawędzi jezdni 0,5m, koleina 0,5 m , razem 1 m czyli szerokość użytkowa pasa 2,25 do 2 m minus szerokość samochodu 1,75 m, zostaje 0,5m do 0,25 m . A gdyby to była ciężarówka (szerokość 2,60m ) to otrzymamy -0,35 do -0,60 m. Gdyby była zaznaczona oś jezdni, to przy tej szerokości jezdni prawdopodobnie i tak by to nic nie pomogło. Samochód ciężarowy nie zmieści się na swoim pasie jazdy.
      Odpowiedź Policji na pytanie - czy mogła być inna przyczyna : tak, prawdopodobnie są tam żyły wodne, trzeba było jechać wolniej.
    Do dziś nie ma tam żadnego znaku ostrzegawczego, ani ograniczenia prędkości. Ustawienie takiego znaku byłoby idiotyzmem. Obecność jeziora tłumaczy wszystko.
    Inne spostrzeżenia policji : brak

    Inne okoliczności sprawy:Opinia biegłego: szybkość jazdy samochodów w trakcie wypadku ok. 30 km na godzinę, Oskarżony spróbował polemizować z rzeczoznawcą. Uważał, że tak szybko na pewno nie jechał .W odpowiedzi rzeczoznawca opowiedział z jaką rzetelnością i dokładnością określał parametry obliczeń dla programu, przede wszystkim opory toczenia samochodu. To blef! rzeczoznawca nie widział żadnego z tych samochodów, nie miał takiej możliwości. Nie wiedział, że były tak rozbite, że trzeba było je wlec.
    Odpowiedź na pytanie sędziego jaka powinna być odległość samochodów od osi jezdni w trakcie jazdy biegły odpowiedział - przepisami to nie jest określone, ale przyjmuje się zwyczajowo, że odległość ta wynosi 40 cm Faktyczne możliwości podano powyżej z komentarzem
    Sprawa trafiła do sądu. Obaj kierowcy zaocznie zostali osądzeni i skazani na zapłacenie mandatów, sprawę prowadził asesor sądowy. Obaj kierowcy odwołali się od wyroku do sądu drugiej instancji. Sąd odrzucił wnioski policji uniewinniając obu kierowców .

    Ubezpieczyciele samochodów odmówili wypłaty odszkodowań ze względu na brak podstaw.(brak winnego)


Celowo szczegółowo opisałem całą sytuacje i zdarzenia, by zadać kilka istotnych pytań. Czy możliwe jest dopuszczenie ruchu na drodze niby powiatowej, która tak właściwie nie odpowiada żadnym przepisom? Zgodnie z przepisami drogi powiatowe to klasy G,Z i wyjątkowo L (Główne,Zbiorcze i Lokalne), istnieje jeszcze jedna klasa dróg D dojazdowe. Droga G winna mieć szerokość 25 m, klasy Z 20m, klasy L 12m,. klasa D (dojazdowa). Szerokość 10m.
Opisywana droga nie odpowiada przepisom nawet drogi dojazdowej, ma przecież szerokość nawet nie 10m a tylko 6.5 m do 6 m?  Czy da się pozytywnie ocenić działania rzeczoznawcy, policji czy sądu? Czy policja choć raz, przy dużej ilości wypadków, nie powinna zastanowić się, że coś jest tam nie tak? Po co istnieje Powiatowy Zarząd Dróg? Za co bierze pieniądze? Wiele wypadków było głośnych - nic nie widzieli, nic nie robili przez całe 40 lat? Czy policja, gdy coś się stanie, nie powinna informować Zarządu Dróg? Czy przypadkiem nie działają wszyscy, podobnie jak dziś prokuratura: nic nie widzę, nic nie słyszę, potknę się o trupa, ale nie widziałem, bo nie ma zawiadomienia o przestępstwie na piśmie. Ile mogło kosztować namalowanie osi jezdni na długości ok. 2 km, ile mogła kosztować choć jedna zatoczka, aby można było zjechać na pobocze.(jeden z kierowców chciał się zatrzymać, nie miał gdzie). Kiedy będą w Polsce realnie funkcjonujące prawa umożliwiające pociągnięcie do odpowiedzialności winnych zaniedbań i żądania odszkodowań od tych, którzy tego nie dopilnowali? Co więc zrobić? Przeprosić kierowców za słowa o bandytach za kierownicą . Przyznać, że jest tak fatalnie, że był to akt rozpaczy i beznadziejności, w zamyśle i dążeniu do celu, jakim jest ograniczenie ilości wypadków i śmiertelności na naszych drogach. Poprosić o pomoc społeczeństwo. Znajdą się tacy, co pomogą, nie odmówią.
Dokonajmy przeglądu wszystkich istniejących radarów i ustawmy je tylko w przemyślanych, newralgicznych miejscach.
W przypadku wypadku drogowego opisanego w przykładzie przyczyną nie było przekroczenie szybkości przez kierowców. Tu i radar nie po może, to przecież bezsens. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na przegląd wszystkich miejsc o szczególnie dużej ilości wypadków i te pilnie modernizować wg szczegółowo opracowanych planów i w ustalonej kolejności ( najpierw robimy to co najszybciej przyniesie efekt). W ten sam sposób w zależności od środków należy modernizować kolejne odcinki. Czas dokonać przeglądu znaków drogowych - tu głupota i absurd jest rekordem świata. I pomyśleć, że np. w Norwegii w niektórych miastach i na niektórych drogach nie ma żadnego znaku, lub jest ich niewiele. Łatwo to zrozumieć. Jeżeli wzdłuż wielu dróg stoją domy jednorodzinne i to co kilkadziesiąt metrów, to postawiony tam znak ustąp pierwszeństwa przejazdu będzie absurdem. Nikt przecież nie dojedzie do pracy. Należy przyjrzeć się też już zmodernizowanym odcinkom. Mam wątpliwości, czy niektóre zmodernizowane odcinki są zaprojektowane i wykonane zgodnie z prawem, a w szczególności ze zdrowym rozsądkiem. Np. drogi, na których wybudowano tak modne ostatnio ronda. Mieliśmy poważną katastrofę polskiego autokaru na rondzie na Węgrzech i co? Nikt nie pomyślał i nikogo to nie zastanowiło? Czy ronda muszą być takich rozmiarów i mieć tak wysokie krawężniki, tak mało miejsca na wykonanie jakiegokolwiek manewru, brak oświetlenia w nocy? Tu jazda i z szybkością 30 km/h szczególnie we mgle i deszczu jest ogromnie niebezpieczna. W przypadku wywrotki, lub rozbicia samochodu o ścianę ronda, kto za to zapłaci ? Czy i w tym przypadku ma sens postawienie znaku ograniczenia prędkości i radaru? Czy nie będzie tak, że winien „bandyta kierowca”? To, co podałem w przykładzie, to co pisze teraz to jest ten właśnie opór materii, tzn. ignorancja, głupota, lenistwo, brak odpowiedzialności, lekceważenie innego człowieka, całej armii podległych władzy urzędników. Jak pokonać ten opór nie wiem . Myślę, że w krótkim czasie nie będzie to łatwe. Może z czasem, a może bez radykalnych zmian nie będzie to możliwe.
Nie uważam, że jestem nieomylny, idealnie myślący, jest mi to obce. Cały czas jestem z siebie niezadowolony. Chcę wiedzieć coraz więcej, chce wiedzieć, co ludzie myślą, jak to co piszę oceniają. Czekam na to. Chcę i próbuje działać w myśl poniższych sentencji: Jeżeli nie nauczysz się czegoś danego dnia uważaj ten dzień za stracony.
Mówisz mi a ja zapominam, pokazujesz mi a ja zapamiętuję, angażujesz mnie, a ja się uczę.
    A może i inni to zrozumieją i starzy i młodzi i będą robić tak samo?
    Z ostatniej chwili: - Onet 01.2013 zdjęcie drogi na polsko niemieckiej granicy, pod spodem podpis: tu kończy się Polska, a zaczyna cywilizacja.
    Co widać: tam odśnieżona pięknie droga, u nas ślad samochodu, domyślamy się, że biegnie tu jakaś szosa. Nic dodać nic ująć.
    Oto plan władzy na 2013 r. Będą nowe drogi 700 km dróg krajowych, 126 km dróg klasy A, 235 km dróg ekspresowych, sygnalizacja przejeżdżania na czerwonym świetle (musi być to nagminne!), nowe 300 km dróg płatnych, nowe wyższe mandaty, nowe wyższe mandaty z fotoradarów, myto na auta z przyczepami, system odcinkowego pomiaru prędkości. Zapowiadany jest zmasowany atak na większość kierowców, tych, których nie stać na zakup nowych samochodów, a z trudem stać na eksploatacje używanych. Koniec dla nich na delektowanie się jazdą. Oni mają chodzić piechotą. Nikt mnie nie przekona, że to nie rozbój i wojna, dziwna wojna, idiotyczna wojna. Nie będzie zwycięzców i zwyciężonych, przegramy wszyscy. Wy najpewniej przegracie wybory. 
    Już pisałem: z narodem nie da się wygrać. My też wyciągniemy armaty. Jest CB radio, komórki z internetem, nawigacja satelitarna. Naród zjednoczy się. Każdy policjant, każdy najbardziej tajny samochód zostanie wyśledzony, namierzony i osaczony. Wy nie zarobicie nic, zarobią dostawcy sprzętu i aparatury. Sprawdzimy wszystkie drogi, bitwa o te drogi rozegra się pewnie w sądach i trybunałach. Bitwa o prawdę, honor i sprawiedliwość. Już naprawdę ostatnie zdanie. Nie zapominajcie, że wojna drogo kosztuje. Będą straty po obu stronach. Znowu historia - "a na wojnę idą Pany, a najgęściej giną chłopy". Tak, będą straty, duże straty, ale czasem i historia się myli. Teraz będą straty i po Panów stronie. Niestety stracimy na tym wszyscy .  
  • I ostatnia sentencja. Politycy traktują Polaków jak idiotów i powiedzmy sobie szczerze są ku temu powody. Przepraszam za zdarzające mi się ostre słowa, ale to nie ja rozpocząłem tę wojnę. To mnie nazwano Bandytą za kierownicą. Ja tylko protestuję. Ja wiem, że mam prawo. Nie mogłem zrobić inaczej. Jeżeli ktoś powie prawdę i cierpi, ja też cierpię. Jeżeli ktoś mi mówi, że jestem bandytą za kierownicą cierpię szczególnie mocno. Czy nie mam prawa bronić słusznych spraw?
Wnioski końcowe.
Twierdzenie, że przekraczanie dozwolonej szybkości to główna, podstawowa, przyczyna większości wypadków to nie prawda. To nie uprawniona insynuacja. Podobnie jak stosowana przez władze statystyka. Prawda jest taka, że nie mamy dróg. Większość dróg tylko z nazwy otrzymała status dróg powiatowych, wojewódzkich a nawet krajowych. Prawda jest taka, że obarczanie kierowców za wszelkie zło, a przy tym fałszowanie prawdy to nazwany przeze mnie „opór materii”. tzn lekceważenie innego człowieka, ignorancja, głupota i lenistwo. Nie tylko Policja cierpi na tzw wypaczenie zawodowe. Według znanego prawa „ z kim przestajesz takim się stajesz”. Czy nie jest tak, że niektóre służby mając do czynienia z osobami z patologicznych środowisk widzą w każdym z nas tylko pijaka, chuligana, a nawet bandytę. To widać gołym okiem. Bo skąd się wzięło zastrzelenie chłopaka w Poznaniu? Skąd takie zachowanie, jak wejście do przypadkowego mieszkania, wrzucenie jakiegoś granatu, wdarcie się do środka i walenie każdego, kto tam jest i kogo dopadną. Jak do tego dodać, że jest to w jakiś sposób dozwalane, da się to zrozumieć. Stąd się biorą wielomiesięczne, często bezsensowne, tymczasowe aresztowania. Dlaczego w USA trzeba mieć twarde dowody, aby kogoś aresztować? A może to tylko mit i propaganda? Co robią adwokaci, za co biorą pieniądze? Czy nie czas już „uwolnić” ten zawód? 
Zarządy dróg działają gorzej jak w PRL- u .Tam było - czy się stoi, czy się leży 2 tysiące się należy. Ale tam czasem zdarzał się wykształcony, rzetelny i myślący człowiek. Z artykułu widać jeszcze inny opór materii. tj podejmowanie działań bez odrobienia lekcji i sprawdzeniu stanu faktycznego. Ta przypadłość spowodowała, że mądrzy napisali dla takiego przypadku takie oto prawo: zarządzanie jest zdominowane przez dwa typy ludzi . Tych którzy rozumieją, czym nie kierują i tych którzy nie rozumieją czym kierują. Tylko jedna zasadnicza uwaga. Czy miał kto przygotować rządzącym opis stanu faktycznego? Oporem materii nazywam też fakt, że niektóre zmodernizowane drogi powinno się od razu modernizować. Tym też należy tłumaczyć fakt, że nikt nie pomyślał, by skontrolować stan Stacji Kontroli Pojazdów. Są takie stacje. które podczas badań technicznych na swoich urządzeniach nie badają, a niszczą przednie zawieszenia i nie tylko. W dobrej stacji koszt jednej roboczogodziny to ok 200 zł. A może należałoby dofinansować stacje kontroli pojazdów ? Ich nie stać na bardzo drogi sprzęt, co byłoby znacznie tańsze, niż ponoszenie społecznych kosztów wypadków. Wojna nic nie da, wojna do niczego nie prowadzi, marnujemy czas i pieniądze, cenny czas i cenne pieniądze.