02.03.2015
Bezstronność Sądu.
Doświadczenie z polskim wymiarem
sprawiedliwości.
Apel o pomoc i wsparcie obecnością
na sali sądowej podczas apelacji.
Rozprawa apelacyjna od wyroku Sądu
Rejonowego odbędzie się w dniu 19 marca 2015
o godz 10.25 sala 312 Sądu
Okręgowego w Elblągu przy ul. Plac Konstytucji 1
Tekst apelacji na : Blogger - Mietkowe
dumania
Dziwny był to proces. Takiego łamania
zasady domniemania niewinności, stronniczości, niewiedzy, wręcz
głupoty, złej woli, skandalicznych zachowań, łamania prawa w
jednym miejscu i w tym samym czasie trudno sobie wyobrazić. Trudno
zrozumieć.
Był to proces o spowodowanie wypadku
drogowego. Proces, w którym oskarżony został uznany winnym i
skazany mimo, że policja prokuratura i sąd nie dysponują żadnym,
dosłownie żadnym dowodem. Nie ustalono nawet miejsca i przebiegu
zdarzenia.
Był to proces, w którym żadne
zdanie Sądu w uzasadnieniu wyroku nie jest zgodne z faktami.
Był to proces, w którym każdy
dokument oskarżenia obarczony jest błędem, wieloma błędami lub
całkowicie mija się z prawdą.
Był to proces, w którym
oskarżyciele demonstrowali wprost, że są ponad prawem, że są
bezkarni.
Był to proces, w którym
oskarżonemu odmówiono prawa do obrony poprzez prawie do zera
ograniczenie możliwości wypowiadania się.
Był to proces, w którym
archaiczny zapis wypowiedzi wypaczał sens, istotę i merytoryczną
stronę natychmiast blokowanej wypowiedzi.
Był to proces, w którym czas na
rozprawę był tak dobrany, by na merytoryczną wypowiedź
i dyskusje nie było miejsca.
Był to proces, w którym
elbląscy adwokaci odmówili oskarżonemu obrony.
Dziś po zdobytych doświadczeniach
przyznaję im racją. Oni wiedzieli na co się porywam.
Mówili: nie masz szans. Nie
omieszkałem na początku pierwszej rozprawy poinformować Sądu
o braku obrońcy. Reakcji Sądu nie
było.
Był to proces, w który
obowiązywały dwa rodzaje akt:
- akta dla sądu
- akta do udostępnienia oskarżonemu.
W aktach sądowych na pierwszej stronie
znalazła się notatka służbowa z czynności przeprowadzonych na
miejscu wypadku, notatka której pierwsze zdanie brzmi:
"kierujący samochodem wykonał nieprawidłowy manewr włączania
się do ruchu w wyniku czego lewym bokiem zderzył się z prawidłowo
jadącym motocyklem."
Policyjna dokumentacja z miejsca
zdarzenia ma liczne błędy, nieścisłości i uchybienia, ale jest
kluczowa dla całego procesu.
W tym miejscu i czasie, jak się
później okazało, zostałem oskarżony, osądzony i skazany.
Wszystko co działo się w dalszej
części procesu dotyczyło utrzymania tego stanowiska bez zmian.
To tak charakterystyczne zdanie
identycznie przepisała prokurator Beata Iskrzyńska w dniu
06.06.2014 w Postanowieniu o zasięgnięciu opinii - powołaniu
biegłego.
To samo zdanie umieścił prokurator
Marcin Rost w Postanowieniu o przedstawieniu zarzutów
z 17.07.2014, a więc w dniu,w którym
jeszcze nie dotarła ekspertyza biegłego.
Z sądowych akt sprawy dowiedziałem
się, że w dniu 06.06.2014, w dniu ,w którym zostałem
wezwany na policję w "charakterze świadka" prokurator
Beata Iskrzyńska wydała zarządzenie
o powierzeniu śledztwa w całości
policji, z zastrzeżeniem, że powierzenie nie dotyczy postawienia
oskarżonemu zarzutów. Teraz zrozumiałem dlaczego prokurator
Iskrzyńska w dniu 05.08.2014
po przedstawieniu mi zarzutów
nie chciała ze mną rozmawiać, dlaczego po resztę dokumentacji
oskarżenia wysłała mnie na policję. Wiedziała co postanowiła i
nie miała zamiaru rozmawiać.
Niestety nie miała takiego zamiaru i
policja. Po odebraniu brakującej dokumentacji oskarżenia
otrzymałem od nadkomisarza Sławomira Siedlińskiego propozycję
niskiego wyroku w zamian
za wniesienie nawet skromnej wpłaty
zabezpieczenia majątkowego. Odmówiłem.
Zrozumiałem, nie mam tu na co liczyć,
trzeba zdać się na sąd. Spotkał mnie zawód i szok.
Na policji i prokuraturze nikt nie
chciał rozmawiać, w sądzie nikt nie chciał słuchać.
Na pierwszej rozprawie przed sądem
poddałem ocenie prokuratorskie oskarżenie - oświadczenie przed
sądem z 27.08.2014. Dwukrotnie składałem wnioski o odrzucenie
ekspertyzy biegłego
z 04.10.2104 i powołanie drugiego
biegłego 12.10.2014. Dokonałem na piśmie oceny zeznań świadków
jako materiału dowodowego aktu oskarżenia 24.10.2014. oraz ocenę
zasadności oskarżenia na podstawie zeznań świadków,
obliczenie i wnioski.
W końcu ponowną ocenę aktu
oskarżenia 29.10.2014 .
Zajrzałem więc do akt sądowych, by
sprawdzić co się z moimi wnioskami dzieje.
W postępowaniu przed sądem nikt
niczego nie czytał, nie słuchał, nie miał zamiaru słuchać, nie
analizował, nie miał zamiaru analizować.
Jedynie na wniosku o wprowadzenie zmian
w protokole rozprawy z 06.10.2014 istniała parafka sądu. Spytałem
o to podczas kolejnej rozprawy.
Dostałem odpowiedź: "nie ważna
treść ważna spontaniczność wypowiedzi."
Na każdej rozprawie wracałem do
skrajnie błędnej ekspertyzy biegłego Henryka Tyszewicza.
By to przyjąć, zrozumieć,
wystarczyło porównać tekst z podanymi zastrzeżeniami.
Sam fakt, że prawie cała ekspertyza
to kopia wszystkich pozostałych akt sądowych natychmiast rzucała
się w oczy. Takiej woli nie było.
Nie pomogło pisanie i tłumaczenie
przed sądem, że " nieodzownym warunkiem możliwości dokonania
rekonstrukcji wypadku drogowego jest ustalenie miejsca kolizji".
Bez tego nie określimy długości
drogi, na której poruszały się pojazdy. Bez tego nie mamy
szans na określenie prędkości jazdy ani czasu przejazdu. Biegły
nie umiał, nie potrafił, nie wiedział jak tego dokonać. Świadczy
o tym fakt, że pominął w swoich materiałach niezbędne do tego
ślady kolizji pozostawione na drodze. Z sześciu śladów
ustalonych przez policję uwzględnił w swoim opracowaniu ślad nr
1, 2 ,3, ( powypadkowe położenie samochodu, motocykla i szkieł.)
Nie zweryfikował jednak tych śladów,
a błędy policji jeszcze pogłębił.
Pominął całkowicie ślady 4,5,6
(elementy lusterka wstecznego samochodu, ślad rycia-miejsce upadku
motocykla).
Nie dokonał weryfikacji uszkodzeń
pojazdu, nie zauważył wielkości zniszczeń wewnątrz samochodu
powodujących zniszczenie instalacji elektrycznej skutkujące
natychmiastowym unieruchomieniem silnika samochodu. Nie zauważył,
nie przeanalizował miejsca uderzenia motocyklisty w tylną część
boku samochodu. Nie zainteresował go kask motocyklisty.
Nie zauważył braku ABS motocykla. Nie
przyszło mu do głowy, że przy mocy motocykla 105 kM
i wadze 212 kg brak ABS to potencjalna
przyczyna wypadku. Biegły podał, że w samochodzie "wystrzeliły
obie poduszki powietrzne".
W tym modelu jednej nie zamontowano
fabrycznie, a druga "nie wystrzeliła"!
W opracowaniu biegłego podany czas
zderzenia to 2 do 200 nanosekund.
Nanosekunda = 0.000000001sekundy.
Gdyby tak było, to ustalone prędkości
i przyspieszenia pojazdów wartością przewyższałyby
prędkość światła w próżni.
Sąd na te zastrzeżenia nie
zareagował.
W obronie swojego stanowiska odnośnie
miejsca zderzenia biegły posunął się do kompromitujących
określeń typu
- po uderzeniu motocykl został na
miejscy, samochód został odrzucony,
- szkła były blokowane przez pojazd.
- po uderzeniu samochód siłą
bezwładności przemieścił się na miejsce określone na policyjnym
szkicu (dalej zawracał pokonując nawet wysoki krawężnik).
Nie pomogło przywoływanie zasad
dynamiki Izaaka Newtona.
Tłumaczenie na czym polega zasada
akcja = reakcja, to znaczy, że wypadkowa sił działających
na oba ciała jest taka sama, ma ten
sam kierunek, a przeciwne zwroty.
Wartość tej siły wynosi : F = m x a
(masa x przyspieszenie). W związku z tym jeżeli siła działająca
na motocykl Fm = mm x am a siła
działająca na samochód Fs = ms x as
a Fm = Fs
by zaszła ta równość to
przyspieszenie motocykla musi być tyle razy większe od
przyspieszenia samochodu ile razy masa motocykla jest mniejsza od
masy samochodu.
Przy ponad pięciokrotnie większej
masie samochodu przyspieszenie (opóźnienie) motocykla musi
być przez to ponad pięciokrotnie większe od
przyspieszenia(opóźnienia) samochodu.
Stąd to motocykl zostanie odrzucony, a
nie samochód.
Sąd nie reagował. Nie pomogło.
Niechęć Sądu do oskarżonego znacznie wzrosła.
Znalazło to odbicie w
surowości wyroku i w uzasadnieniu. Sąd we wszystkim co możliwe
szukał uzasadnienia dla wyroku, miedzy innymi rozwodził się nad
roztropnością i elokwencją świadków. Zeznania świadka G.
wysoko ocenił za określenie prędkości jazdy motocyklisty w wys.
60km/h,
gdy biegły podał 49 km/h.
Odległość motocykla od samochodu w momencie wyjazdu samochodu na
jezdnie to wg świadka 60-70m, biegłego 24,62m, świadek potwierdza
oderwanie samochodu od jezdni i wrzucenie go na podjazd, biegły to
neguje.
Świadek M.S. zeznała, że
w momencie wyjazdu z zakrętu na ul. Wiejską widziała motocyklistę
na wysokości jedynego na Wiejskiej sklepu położonego o ponad 300
m od świadka.
Te zeznania świadków
pozwoliły na czasową analizę przebiegu wypadku i udowodnienie,
że w czasie rozpoczęcia
przez oskarżonego manewru zawracania motocyklisty jeszcze nie było
na
ul. Wiejskiej.
Świadek P.S. określił
prędkość motocyklisty na 60-70 km/h. Gdzie tu wsparcie oskarżenia?
Sąd najsilniej niechęć i
uprzedzenie demonstruje zarzucając oskarżonemu kwestionowanie
obrażeń poszkodowanego motocyklisty. Tymczasem to oskarżony
inspirował powołanie biegłego medycyny sądowej, podał we wniosku
pytania do biegłego, zadawał te pytania na sali sądowej.
Pytanie do biegłego
brzmiało :" Obrażenia Krzysztofa Leszczyńskiego w trakcie
wypadku wg opinii lekarskiej to - rozległy tępy uraz ...,
stłuczenie..., tępy uraz.... złamanie..." Gdzie tu
kwestionowanie obrażeń?
Sąd nie zrozumiał
intencji. Chodziło o miejsce i sposób powstania obrażeń,
czyli o to samo od początku - w jakim miejscu i w jaki sposób
przebiegał wypadek.
Spontaniczna odpowiedź
biegłego brzmiała: - to mi wygląda na przejechanie!
Atak sądu zarzucający
biegłemu nieznajomość ustaleń ekspertyzy spowodował
przerwanie rozważań i wycofywanie się biegłego, co zauważyli
obecni na sali obserwatorzy.
Prokuratura i sąd do końca
nie dawały za wygraną.
Prokurator Iskrzyńska nie
znała akt śledztwa, nie miała pojęcia o składanych przez
oskarżonego wnioskach, przyszła dopiero na ostatnią rozprawę. Na
każdej z wcześniejszych rozpraw był inny prokurator. Nie
przeszkadzało to podtrzymać oskarżenie i opinię o oskarżonym w
mowie końcowej.
Odkrycie w aktach sądowych
nieznanej i nie odtwarzanej wcześniej płyty z symulacją przebiegu
wypadku jest niepodważalnym dowodem, że wszystkie zarzuty stawiane
ekspertyzie Henryka Tyszewicza są prawdziwe. Jest dowodem na
bezpodstawne oskarżenie. Jest dowodem na nieuzasadniony i
bezpodstawny wyrok.
Płyta zawiera dwa nagrania.
Jedno przez chwilę demonstrowane na rozprawie jest zakodowane. W
jakim zakresie było demonstrowane nie wiadomo. Nie udaje się go
odtworzyć. Ten fakt potwierdza informatyk sądowy. Biegły odmówił
rozkodowania. Drugie nagranie przedstawia symulację przebiegu
wypadku, która przeczy wszystkiemu, co podaje sąd w
uzasadnieniu wyroku.
Tu motocykl uderza w
samochód z prędkością 12 km/h, a nie 49 km/h. Motocyklista
upada na jezdnię przed samochodem, bezwładne ciało ułożone głową
w kierunku przemieszczania się pokonuje krawężnik w drodze na
trawnik. Po uderzeniu, jakby nic się nie stało, samochód
kontynuuje zawracanie. Niespodziewanie prędkość samochodu rośnie,
w momencie pokonywania krawężnika wynosi 20km/h.
Przebieg procesu obrazuje w
pigułce taki oto obrazek z pierwszej rozprawy sądowej.
Przed rozprawą składam
wniosek o odrzucenie ekspertyzy biegłego jako dowodu.
Idę pod wyznaczoną salę
sądową. Zebrało się kilka osób. Ktoś otwiera drzwi sali
sądowej.
Osoby te wchodzą. Po kilku
minutach rozprawa zostaje wywołana i rozpoczyna się proces.
Po wysłuchaniu aktu
oskarżenia otrzymuję pytanie czy przyznaję się do winy. Nie
przyznaję się.
Pytam, czy sąd otrzymał
wniosek na temat ekspertyzy. Sąd potwierdza, nie komentuje.
Ocenę aktu oskarżenia
rozpoczynam więc od zwrócenia uwagi na błędy w ekspertyzie
biegłego.
Po kilku zdaniach sąd mi
przerywa: "proszę uważać na słowa, obok pana siedzi biegły".
Zaskoczyło mnie to
stwierdzenie. Próbowałem odczytać dalszą część
oświadczenia - nie było woli słuchania. Szybko sąd przeszedł do
przesłuchania świadków i poszkodowanego. Większość czasu
zajęła analiza dokumentów rehabilitacji poszkodowanego.
Chwila prezentacji
ekspertyzy biegłego, koniec rozprawy.
W tym miejscu wart
powtórzenia jest cytat wypowiedzi biegłego odnotowany w
protokole rozprawy :" Szkła były blokowane przez pojazd,
dopiero jak uderzył, zostały wybite dwie szyby, nie ma od razu
uwolnienia i wysypania, to następuje dynamicznie, szkła idą w
kierunku prędkości, tam zostały uwolnione i tam mogły się
wysypać, proces uderzenia trwa 2 nanosekundy, szkła cały czas mają
prędkość pojazdu i się trzymają. Szkic 4 i 5 to plastyk jest
lżejszy. To rekonstrukcja oparta na ubogim materiale dowodowym,
istotne jest z jaką poruszał się motocyklista prędkością,
oskarżony bardzo sprytnie to omija. To oskarżony włączał się do
ruchu."
A sąd uzasadnia wyrok
pisząc:" Ekspertyza i uzupełniające opinie biegłego Henryka
Tyszewicza zasługują na walor wiarygodności. Zarówno
ekspertyza jak i opinie są jasne, pełne i szczegółowe."
Sąd poprosił o opuszczenie
sali. Na sali pozostał sędzia, prokurator rejonowy Jan Mieczkowski,
biegły, pełnomocnicy poszkodowanego. Wyszli po kilkunastu minutach.
Z nimi biegły. Podszedł do mnie na moment i usłyszałem "
może pan panie inżynierze w fizyce i dobry, ale nie podskakuj nie
masz szans".
O czym rozmawiali po
rozprawie uczestnicy spotkania? Czy było to spotkanie towarzyskie?!
A może zaklepywano już
sprawę? Faktem jest, że na kolejnych rozprawach nie pojawiali się
już obaj pełnomocnicy pokrzywdzonego. Czy byli pewni i spokojni o
wyrok?
Mimo tak dokładnego
obalenia zarzutów oskarżenia i uzasadnienia sądu otoczenie
dalej nie daje mi szans.
Ja mam nadzieję na
sprawiedliwość.
Ale coraz częściej w
internecie publikowane są dowody, że w polskich sądach wszystko
jest możliwe.
Byłbym pewniejszy i
spokojniejszy, gdyby tym razem ktoś patrzył sędziom na ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz